Z dzieciństwa
W pokoju ciemność była istnym skarbem,
gdzie chłopiec siedział cicho jak w ukryciu.
A kiedy matka jak we śnie wchodziła,
drżały naczynia w zacisznej serwantce.
Czuła, że pokój obecność jej zdradza
i całowała chłopca: Ach, tu jesteś?...
A potem na fortepian patrzyli oboje,
bo grała czasem taką pieśń wieczorem,
którą się chłopiec miał przejąć prawdziwie.
Siedział spokojnie. Patrzył uporczywie
na rękę matki, zgiętą od pierścienia,
co jakby w gęstej śnieżystej zamieci
szła przez białe klawisze.
Autor: Rainer Maria Rilke
Ten wiersz przeczytano 4076 razy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.