*-*-* Martwy Staw *-*-*
wciąż w próżni oddycham umieram
codziennie
i nic nie pociesza zostaję sam z sobą
zostawcie w spokoju swój ciągły egotyzm
ja żyję ochrzczony wieczystą żałobą
miesiące i lata i ciągle to samo
znów patrzę przed siebie i patrzę znów
wstecz
tam resztki realiów tam serce bez bicia
stworzenia bez kończyn i tam krwawy
miecz
to sens i rozsądek czuwają nad
nami
tak wielki patetyzm - już nie dla
spojrzenia
więc razem wzleć z nami w
światłości promienie
największym jest pięknem brutalność
zgorszenia
czy to jest tak ważne wciąż tkwi jeden
problem
kaleczy me myśli i moje poglądy
czy umrzeć nie lepiej gdy można
odetchnąć
to trzeba rozbroić i stworzyć swe sądy
zawołać tu wszystkich na ziemię
zbawienia
w kolejce stać proszę i nie bać się braw
słoneczne aż z trwogi kontrasty
konieczne
to płaczą niebiosa a z łez Martwy Staw!
to sens i rozsądek czuwają nad
nami
tak wielki patetyzm - już nie dla
spojrzenia
więc razem wzleć z nami w
światłości promienie
największym jest pięknem brutalność
zgorszenia
i kroczek po kroczku tam chlupią krwi
fale
w kolejce stać proszę i nie bać się braw
więc skaczmy już wszyscy ukażmy swe
prawdy
i uderz swą mocą - to nasz Martwy Staw!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.