- S A B A –
Zmącono mi życie wwalając w nie góry
gnijącego kłamstwa
Początkowo nie wierzyłem w przepowiednie
królowej Saby
Gdy wpadłem w worek kataklizmów płaskich ,
pustych dusz
Proroctwa stały się prawdą dokonaną –
obejmując i mnie
Zżyłem się z nimi postępując według ich
nieubłagalnych przykazań
Narzędziem zbrodni byłem sam ; wykonując
świadome wyroki
Rozdmuchiwałem potężne burze sącząc
butelkowe stęchłe piwo
Podpalałem lasy wypalając paczki
przecenionych mokrych
papierosów
Rękoma innych popełniałem zbrodnie łykając
psychotropowe tabletki
Masturbując się gwałciłem setki niewinnych
kobiet-matek
Zalewałem dziesiątki miast opróżniając się
w domowej klozetowej
muszli
Przepowiednie stały się moimi narkotykami
– nie mogłem bez nich
żyć
Wymyślałem coraz to nowe spustoszenia i gdy
zabrakło pomysłów
Oddałem się lekturze satanistycznych
kanonów stworzonej nowej
biblii
Potopy krwi pogłębiały moje zwyrodniałe
uczucia dziwnej zemsty
Nie mogąc wymyślić żadnej choćby trochę
brutalnej sceny
Poddawałem się całkowicie odruchom mojego
zboczonego ciała
Sięgając po noże , żyletki myślałem o
nieznanych istotach
Obcinając własne paznokcie wraz z całymi
zdrowymi palcami
Wyobrażałem sobie, że tnę nieosiągalnych
domowych sknerów
Wypijając szklanki ciepłej krwi czułem
zapach zupełnie obcych mi
ciał
Podrzynając własne żyły miotałem się w ich
przedśmiertelnych
drgawkach
Zdychałem jak przebity kamieniem z procy
kot . Zdychałem ich
życiem.
bezdroze (Gdańsk)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.