Bezdomni, święci
Jest w moim mieście taka
ulica
Ciemna , obskurna , bez okien
kamienice
Tylko na tej ulicy zawsze pada
deszcz
Dozorca coś tam przeklnie po
cichu
Siedzi tu zawsze o zmroku zastęp
bezdomnych ,świętych
Co w sercach mają kwiatów
bukiety
Weszli za ostro w swego życia
zakręty
Wypadli z drogi
Codziennie robią smutnych dni
remanenty
Zastęp bezdomnych , świętych
Wyzbierane z ulicy chleba czerstwe
okruszki
Czasem ktoś z litości rzuci
grosz
Niejednemu nad głową aureola
błyszczy
Choć piaskiem w oczy sypie
los
Lepią puste garnki z resztek
nadziei
Na mrocznej ulicy wśród murów
przeklętych
Ostatni łyk , butelka pusta
sen
Siedzi w cieniu bram zastęp
bezdomnych ,świętych
Komentarze (3)
piękny wiersz,pochyliłes się nad tymi ,których
opluwają...pozdrawiam
częsty widok w dzisiejszych czasach ...wrażliwe serce
widzi zupełnie inaczej tych ludzi - ty to potwierdzasz
swoim wierszem :-)
pozdrawiam
Tematyka zawsze rozbraja i zatrzymuje. Chciałoby się
w niebo-głosy krzyczeć dlaczego tak jest? Kto
sprawiedliwość trzyma pod kluczem w sejfie?
A z drugiej strony - popatrzeć wystarczy jak
bardzo ludzie nie dbają o swoje, o to co już mają, jak
lekceważą ludzie się wzajemnie.