dzieci ikara
dzieci głupoty...na niebie...
przeklęte na wieki...spadają w dół
potępione przez bogów i siebie samych
nie dotrą do itaki...zagubione w marzeniach
i fantazjach
lecą bez celu i umierają
popełniają błędy i pokutują...raniąc
ojców
nieposłuszne i buntownicze...chcą być
wolne...
niewolnicy swojej własnej wolności
przesiąknięte pychą i tęsknotą życia
pióra ich nieśmiałości już dawno odpadły
już zrzuciły łańcuchy...już są
dorosłe...
jednak wciąż głupie i naiwne...dzieci
samouwielbienia
zabijają siebie...i chcą krwawić jeszcze
bardziej
a itaka uchodzi...oddala się...zanika...
zbyt ślepe by zobaczyć, co jest ważne
pewien rodzaj samobójstwa
rozpostarły skrzydła zanim nauczyły się
latać
przez nie płaczą i nie śpią
a w powietrzu pachnie wstydem
chciałyby zbierać niezapominajki...być
prawe i ułożone...
wszędzie słyszą szyderczy
śmiech...ironiczna tortura...
próbują się zmienić...ale wciąż
spadają...
nieświadome na przestrogi ranią i
przepraszają
tracą pióra jedno po drugim...
uzależnione od miłości, która nie chce ich
znać
dzieci ikara latają wśród chmur...
trzymają lustra, w których widzimy samych
siebie...
czy to właśnie my nimi jesteśmy?
...i tak spadniemy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.