w godzinę śmierci mojej amen
W godzinę śmierci mojej amen
Nikogo oprócz mnie nie będzie
Przez okno jeszcze wrzucisz kamień
Żebym cię dalej widział wszędzie
Nadziei żadnej wiem nie wskrzesisz
W proch się obrócą moje kości
Do mnie nie musisz się tak spieszyć
Jeśli chcesz odejdź jak najprościej
Kwiatów nie przynoś nie są tanie
Dziś przecież wcale nie ma święta
I na nic moje zakochanie
O tym nie musisz już pamiętać
Może nie zawsze byłem pewny
Gdy do snu układałem dłonie
Że cały jestem stosem drewna
Pod którym wciąż się pali ogień
Gregorek,25.7.19
Komentarze (1)
Bardzo gorzko o miłości, a to, że na śmierć idziemy
sami - prawda.
Pozdrawiam :)