*** (I znowu muszę Cię opuścić...)
...
I znowu muszę Cię opuścić...
Muszę i nie mogę...
Z każdym ruchem,
z każdym krzykiem
czuję to szarpnięcie w ranie...
I ten słony deszcz,
który najpierw ścieka z twarzy,
a potem plami światło wiosny
na moim ubraniu...
Dnie są o tyle łagodne,
o ile idą w niepamięć.
Więc zapomnij, kim jestem
i zapomnij, kim byłam.
Tak, jak podnosisz kamień z drogi ,
trzymasz go przez chwilę,
obracasz między palcami
i zanim rzucisz jak najdalej -
zdążysz o nim zapomnieć...
Nawet słońce, które zachodzi
i księżyc, który bieg swój rozpoczyna -
spotykają się, zatrzymując na chwilę
i zanim każde z nich ruszy dalej
w swoją drogę bez wytchnienia -
zdążą o sobie zapomnieć...
Więc zapomnij, abym mogła
dotknąć Twojej śmierci,
abym miała ją tutaj;
niech zamieszka w mojej piersi -
rozciągnięta między moimi ramionami;
niech ciąży mi
w najbardziej raptownym środku krwi i
życia...
Wtedy zejdę z wysokości
przez niekończące się labirynty -
z tobołkiem pustki na plecach,
z rozproszonym umysłem
i z ciemnością w ustach...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.