Ja
idę przez świat chudzina blada
ostatni łach na mnie
okruch mi ambrozją i skała poduszką
zbijcie mnie z nóg, wdepczcie w proch
wstanę
rzućcie sznur na szyję i dławcie
rozpaczą
chwycę, choćby cięło do kości
i tchnę
wyłupcie oczy, porzućcie w pustyni
wrócę
krzyczcie i plujcie na mnie
pocieszę was i przytulę
choćby zgasły słońca i zapadły się
orbity
choćby ostatni pył wchłonęła bezlitosna
próżnia
ja napełnię i ogrzeję świat od nowa
opoka niewzruszona
ja, nadzieja
Komentarze (12)
...mało kto ma w sobie taką siłę....pozdrawiam
Z nadzieją różnie bywa ale jak realia zawodzą...
kiedy wszystko inne zawodzi, warto mieć ją jako impuls
do życia...; wszystkiego dobrego :)
Nadzieja jest to coś co nie zawodzi
Pozdrawiam :)
Mówi się np. pokładać w czymś nadzieję, opierać ją o
coś.
Sama nadzieja wydaje się być niepewna, inaczej niż u
Ciebie.
Pozdrawiam;)
Dobra refleksja.
Pozdrawiam:)
Nadzieja wiele przetrzyma, jest silna. Pozdrawiam.
zastanawiałam się, kto jest taki doskonały. Już wiem-
nadzieja.
To ładnie, że to taka jednak opoka niewzruszona.
(Dziś jest Piotra (opoka) i Pawła).
W pustyni, a nie na?
Pozdrawiam serdecznie.
Ładna refleksja.
Rozbudzasz wyobraźnię czytelnika.
Pozdrawiam.
Marek
Ojej, jak oryginalnie i pięknie w tym temacie! :)
Chudzina nie wróżyła dobrze, ale w kolejnych wersach
tekst się zbudował.