Kiedy wróci?
Białym puchem otulona
mała chatka wśród zamieci
w niej powrotu czeka żona
rybak gdzieś zarzucił sieci
A do szyby przyciśnięte
małych rączek cztery pary
miejsca łowów niemal święte
stamtąd ojciec wiezie dary
Nużą dzieciom się miesiące
chrustu w chacie wciąż ubywa
i nadziei myśli tlące
śnieżna muska je pokrywa
To nie dla nich dzień się budzi
to nie dla nich ogień płonie
tak daleko jest od ludzi
miejsce w świecie zagubione
Może kiedy zejdą lody
może kiedy puści zima
i ustaną mroźne chłody
ojciec skończy rybne żniwa
Resztki mąki łzą skropione
nędzą chlebki formowane
dni powrotu upragnione
chłodem głodem przeplatane
Komentarze (9)
Poruszajaco.
Pozdrawiam:)
Dużo jest takich miejsc na świecie,
gdzie ludziom nie dzieje się najlepiej :(
Pozdrawiam serdecznie :)
Ciekawy i poruszający tekst, o czekaniu na powrót
ojca, żywiciela rodziny. Mam problem ze zrozumieniem
dwunastego wersu. Co to jest "śnieżna muska", może
miało być "maska"? Miłego wieczoru
Płynna ale smutna historia.
Pozdrawiam.
Wymowny życiowych wiesz okraszony smutkiem.
Tak to bywa czasami w życiu. Pozdrawiam.
Życie bywa smutne... Pozdrawiam serdecznie +++
Witaj Joasiu:)
I tylko szkoda,że taki smutek:)
Bardzo płynnie się czyta Twój wiersz i zapewne to jest
jego plusem:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Pięknie. Jestem pod wrażeniem.