*** (niech cię poniesie)
Nie będę pisała dziś o miłości,
a o nadzieji nawet nie wypada,
mogłabym pisać czym jest samotność,
i mogłabym pisać czym bywa zdrada.
Nie było Cię przy mnie w najgorszych
momentach,
uciekłeś. I spadłam z piętnastu pięter.
Byłam tu sama, aż nadto, przeklęta,
a wszystko wokoło tak obce, wręcz
święte!
Zniknąłeś, nie mówiąc mi po co i dokąd,
bez słowa jednego i bez pocałunku.
Nie byłeś podporą, nie byłeś ostoją.
Nie zostawiłeś listu na pustym łóżku.
A teraz wracasz. Ten sam, czuły, dobry.
Chcesz być ZAWSZE OBOK i DZIELNIE MNIE
WSPIERAĆ.
Wiesz? Człowiek przez błedy staje się
mądry.
Niech Cię poniesie jasna cholera.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.