Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Praca

Dźwięk zegarka - to za trzy minuty czwarta nad ranem.
Czas wstawać, niechętnie z przymusu obowiązku...
ale ze zrozumiałego obowiązku, gdyż od niego zależy -
moja przyszłość, moje życie,
po tej czy po tamtej stronie oceanu.
To nie szkoła...
Machnięciem ręki wyłączam budzik,
przecieram zaspane oczy.
Nie wierzę, że to już następny dzień,
a może to jednak jeszcze sen, może jeszcze śnię...
(nich ktoś mnie obudzi!)
Ubieram się, idę się umyć, ręce, twarz.
Biorę śniadanie, które zrobiłem wieczorem
oraz herbatę i pakuję do plecaka.
Idę na górę, jak zwykle po omacku...
Przysiadam na sofie i zjadam pierwsze śniadanie,
popijając herbatą bez cukru ponieważ nie słodzę...
Po posiłku jeśli mam chwilę,
staram się o niczym nie myśleć...i wyczekuję.
Wreszcie budzę się z chwilowego letargu,
i zanim złapię za klamkę, zanim zamknę drzwi w jedną stronę...
sprawdzam czy mam wszystko co jest mi niezbędne:
mój bilet na metro, drobne na telefon, mapkę...
Już czas, za trzy minuty za dwadzieścia pięć piąta.
Drzwi zatrzaśnięte, nie ma powrotu...
Otwieram bramę, idę przed siebie, i już się nie odwracam.
To już kolejny dzień...
Poniedziałek, wtorek, piątek...naprawdę nie wiem,
już dawno straciłem poczucie czasu.
Co dzień podążam tą sama pięciominutówką,
w sam raz żeby zapalić papierosa.
Już stacja...
Wyciągam kartę przesuwam po czytniku,
(czasami kilka razy zanim załapie)
i przechodzę przez bramkę.
Wbiegam po schodach i po chwili jestem już na platformie,
siadam na ławce jeżeli jest miejsce.
Codziennie spotykam tych samych ludzi, którzy
tak samo jak ja rano wyruszają w podróż,
którym codziennie mówię "Good morning".
Słyszę sygnał...
Nie to nie mój pociąg to ten w przeciwną stronę...
Wreszcie nadjeżdża mój - punktualnie jak zwykle.
Za trzy minuty za piętnaście piąta.
Wsiadam do środkowych wagonów,
szukam najlepszego miejsca - przy oknie.
Kładę plecak i rękę na oparciu.
Pociąg odjeżdża.
Wyjmuję gazetę, książkę lub słucham muzyki
lub po prostu odsypiam...
lecz staram się patrzeć na migające stacje ,
by nie przegapić swojej.
Jest moja stacja - Jay Street, przesiadka, transfer,
podrywam się z siedzenia i wysiadam,
przechodzę na drugą stronę platformy
i kieruję się do ostatnich wagonów.
Jest pociąg, wsiadam powtarzam te same czynności...
Ostatnia stacja 18 Avenue, wysiadka.
Schodzę z platformy, potem wychodzę ze stacji,
siadam i wyjmuję papierosa...
Jestem pierwszy na zbiórce - 20 minut przed innymi
(lepiej być kwadrans za wcześnie niż o pięć minut za późno
Nadchodzi Józek, potem inni...
Wreszcie przyjeżdża Wiesiek, który wyznacza
kto gdzie ma iść na robotę...
i tak codziennie aż do końca tygodnia...
(do piątku)
bo sobotę i niedzielę mam wolne,
które wykorzystuję na odpoczynek od budowy...

Październik 2004 Insp: Construction N.Y.

autor

dawidny

Dodano: 2016-08-01 11:32:23
Ten wiersz przeczytano 842 razy
Oddanych głosów: 3
Rodzaj Biały Klimat Melancholijny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (2)

AMOR1988 AMOR1988

Pięknie opisałeś V dzień z swojego życia

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »