* (Tycjan, Botticelli, Rubens...)
Tycjan, Botticelli, Rubens, oni wszyscy
kochali kobiety
oni wszyscy was uprawiali z szacunkiem,
należytym
honorem
nie tak jak my poeci
którzy rozwieszamy was na płotach
targamy za włosy
rwiemy ubranie, bieliznę walamy w błocie
poszczególnych wersów
w strugach alkoholu topimy godność
bezcześcimy nagość
którą oni z czcią odsłaniali
na której widok drżeli przeszyci pasją
której kanty zaokrąglali stosując własny
idealizm
narkotyzując rzeczywistość błogością
wyobrażeń
zdolnością fantazji tropiącej boskość
malarze nadawaliście sens sztuce, życiu
pijani wybujałością
i wolnością natury, która nam ością w
gardle
płomieniem w oczach, na którą psy gończe
metafor
napuszczamy, żądne krwi epitety
z pyskami ociekającymi wstrętną drwiną
oni troszczyli się o najczulszy punkt
kobiecego ciała
z którego my wydłubujemy tłuszcz i mięso
malowali kobiety w aksamitnych skórach,
drogocennych
sukniach ich własnych ciał
w zadumie, spokoju, w bezdechu
pod które jak spirytus w otwartą ranę
wdzierają się poeci
odsłaniając mięśnie wczorajszych
uniesień
zepsucie niestrawionego
trupie szkielety
bezpłodność marzeń
żołnierskimi butami słów miażdżą złudną
wymowność gestu
kobiecego
kształtu
pod którego kurtką i tak chcieliby
ogrzać
swoje własne dłonie
oni was kochali, wielbili
czy tak jak Picasso, który w
zniekształconej
własnej symetrii
ukrył podskórny wyraz kobiecej twarzy
zaś my poeci wyszarpaliśmy go z tkanek
schronienia
jak tętno z miękkiej gładkiej żyły
ustawiliśmy pod drutem kolczastym
własnej poetyki
i rozstrzelaliśmy
niejednokrotnie
siebie samych
rozstrzeliwując jednocześnie
Komentarze (1)
niesamowity