* * * ( zasnąłem ... )
zasnąłem w trzcinach nad jeziorem w kołysce
wyciosanej z żabiego kumkania i oklasków
kaczek
rozmawiających z lustrem wody
a słońce tonęło w czerwieni zachodu
rodził się wiatr by uczesać fale
szłaś boso wprost z mojego snu pożądliwie
figlowały twoje myśli na skórze mojego
ciała
ja myślałem o niebie tak długo aż poczułem
skrzydlate muśniecie na policzku
potem nastała długa noc bijącego serca
wczoraj rozwiesiłaś uśmiech przypadkowo
na przystanku pomiędzy jesienią a zimą
znowu zaczęła się wiosenna nadzieja
Komentarze (7)
"Całe moje istnienie to jest ten wiersz,
Który cię będzie prowadził
W krainę świtu, rozkwitu i wzrostu.
Tchnęłam ciebie w ten wiersz,
A ciebie w tym wierszu
Zaszczepiłam na drzewie, na ogniu, na wodzie - tym
snem."(F.F.)
Tak ja rozumiem tą wiosnę, autorze topor;
Piękne metafory, aż się ciepło robi na
duszy...Pozdrawiam
śliczny ten sen wśród kaczek i żab:)
pięknie opisany powrut nadzieji w miłość;)poz.
Piękny sen...:)
Takie pisanie lubię :)
Delikatny, romantyczny - bardzo mi się podoba