*** (...Znikąd prawa nasze,...
Podczas wichur, burz morskich, jak drzewo
okrętem
Toczy swoje podwoje leniwie przez
przepaść,
Niknąc w dali ze strachem przed zgubnym
zamętem,
W jaki wpaść się mu godzi jako czasu
rzeka,
Stoim w życiu naszym i kiwam się
sprośnie;
Bo ile można w górze toczyć walkę
biernych?
Ileż w tym jest zamętu - dla nas to
radośnie...
Lecz znikąd prawa nasze, Boże
miłosierny!
Kat z katem, bóg z bogiem rodzą dzieci
swoje;
Nie ma w tym li bezsensu, lecz sens jako
mara,
Która już wiekopomnie w wiekopomne
stroje
Ubrała swoje dzieci głupoty Ikara;
To nie na naszę głowę; lecz żem jako
struty,
Bo żart urasta w labirynt; diabeł głos ma
mierny,
A głos ten jak dzwonnica, w złe piękno
obuty...
I znikąd prawa nasze, Boże miłosierny!
W wielu wielka nadzieja; poszedł żem do
ludzi,
Świętymi ich nazywać, choć jeno
Kościoła;
Myślałem, że są dobrzy. Głupi! Się-m
obudził,
Teraz we mnie strach strachem głupców
innych woła.
Nie masz ci dobra w świecie, w życiu złym
zażyłość!
To - Bóg Na Zawołanie! Jemu - każdy
wierny.
Oto, co się z Twoimi dziećmi uczyniło,
Bo znikąd prawa nasze, Boże miłosierny!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.