1471
Znów jestem w swej samotni, zamykam oczy
By nie widzieć tej pustki
Która mnie otacza
Upuszczam kolejną łzę
I wiem
Że po niej spłyną jeszcze miliony
Szarości mej otchłanie
Toną w ciszy nie szukając ratunku
Myśli złapane w sidła smutku
Życie
Które nigdy nic nie znaczyło
Było i jest wielkim nieszczęściem
Skazany
Wyrok zapadł
Gdy jak grzech na świat zostałem
zrodzony
I od tamtej pory
Żyję w mej samotni
Bez światła
Bez wyjścia
Tylko szarość mej duszy
Nieskończenie samotny
Wiecznie zatracony
Bez miłości
W swym smutku zagubiony
Poroniony choć już bólu nie czuję
Zdradzony
I gniew serce truje
Jak wąż swój jad wstrzykuje
I gniew w myślach znów czuję
Po raz kolejny w swej samotni
Nawet mój cień mnie opuścił
Nie ma dla mnie miejsca na tym świecie
Podcinam skrzydła
Próbuję odlecieć
Komentarze (2)
Nie próbuj odlecieć...tylko staraj się znaleźć
włącznik,by zapalić światełko...Napewno pomyślisz,że
łatwo mi 'mówić',ale naprawdę ''chcieć znaczy móc!''
:)
A może by tak tytuł dodać? byłby o wiele lepszy,
nawet bez tytułu świetny (może ,, Ciężka
samotność" ?)