21.37
Zdradliwy ogień powstał,
cień pióra na zeszycie.
Marne narzędzia poety
opisującego bycie...
Zgasło światło,
czy to znak mi dany?
Twemu słudze Boże,
ten wiersz jest oddany.
Wszycy ubrani na czarno,
przygotowani?
Nawet nie wiesz Ojcze,
jak bardzo mnie to rani.
Wspomnienie tamtego
dnia i tej godziny,
Dwa-jeden trzy-siedem,
świata odrodziny.
Nie mogę się pogodzić,
chyba jak większość ludzi.
Usnął wiecznym snem,
już się nie obudzi...
Pojawił sie nagłówek,
wżarł się w dół ekranu.
Zmarł ten co poświęcił,
całe swe życie Panu.
I dzwoni telefon,
cisza w rozmowie.
Urwał się głos,
żal wypłynął z powiek.
Zadrżały dłonie,
ocierające policzki,
I przedarł się strach,
przez pokoju drzwiczki.
Ostatnie słowa, ostatnie obrazy,
ostatnie migawki, ukochanej twarzy,
Złożone ręce wzywające Stwórce,
znaki oznaczające Świetą Trójce.
Pękają zapory, pękają szwy
już ciekną ludzkości łzy...
W ciszy wpatrzeni,
w obraz rozpaczy.
Dlaczego nas opuścił?
niech ktoś mi wytłumaczy!
I wyciagnął ręce ku Bogu
uzdrawiając dusze narodów.
Odchodząc zostawił cud-
miłości i braterstwa.
Kochany człowiek,
połączył niewierne serca....
I z dnia na dzień mija cierpienie,
w "pustych" domach
Królują płomienie....
tak napisałam, tak zostawiam uczuć nie da się zmienić....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.