7.15
patrzę przez okno
fragment przestrzeni
wycięty z mgły
osiadł cieniem
w kształcie dnia
rozrzucona kleksem
monotonia
październik się rozprasza
niczym kłąb dymu
wrzeszczeć zaczyna codzienność
zegar 7.15
drzwi Exit
popękane blokowiska
topię twarz
w bezkresie ludzkich imion
autor
ok67
Dodano: 2005-10-19 10:24:21
Ten wiersz przeczytano 813 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.