…spowiedź - nie...
Ja nie potrafię być świętą.
taką choć w przybliżeniu.
Moją moralność pomiętą,
podsuwam Twemu spojrzeniu.
Poczytasz to za bezczelność?
Czy szczerość mi przypiszesz?
Czy naszykujesz kolejną
życiową szubienicę?
W ogóle to znam zasady,
I dobrze wiem o co chodzi.
Lecz czasem nie daje rady
zbawienia Ci wynagrodzić.
Ty – gorejącym krzewem,
codziennie do mnie krzyczysz.
w każdym kupionym chlebie,
w herbacie pitej w ciszy.
Mozolnie buduje od nowa
prywatną wieżę Babel.
Sumienie zmęczone w niej chowam
i grzechy świata ciekawe.
Co w końcu zrobisz ze mną?
Pozwolisz obmyć stopy?
Czy dla mnie tylko ciemność….
….została …i potopy?
Czy jednak wstrzymasz kamień
Co spiesznie leciał do mnie?
Czy Boskie podasz ramię?
…bo zdarzy się zapomnieć?
Nie dla mnie świętość Panie!!!
Ty miałeś wielkie plany.
Zmień moje miłowanie
w owoc NIEZAKAZANY!!
Gdy wezwiesz mnie do siebie,
Z triumfalnym w oczach błyskiem,
Rzekniesz: ,,zapomnij o
niebie!’’
Machając mi tym świstkiem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.