Ağca
Cętki w drapieżnym ruchu pędzą ulicą, kiedy
się zbliżyć
ruszają łopatkami i znikają w piaskownicy.
Oddalam się
od pantery wycierającej pysk w nogi i sam
oddaję krew
czyhającym komarom, gdy faraonowie budzą
się ze snu
okryci wczorajszymi gazetami, rozstrzelani
zeszłej nocy
Schodząc z walizkami rwącymi dłonie chowam
za kurtką
dwa palce i odchylam kciuk w tył. Ciekawe
na kogo trafię
dziewczynkę o kulach, czy między piersi
starej bufetowej
Tak łatwopalni, chowają w torebkach i
neseserach butelki
z benzyną i wyrywają dzieciom z rąk
papierowe samoloty
które pałętają się u kostek drapaczy. Kładę
nóż na ustach
sinych jak ćmy - mijające z godzinami i
dawcami organów
gdy uciekają przed światłem samochodowych
reflektorów
jak dyskotekowe kule tańczące w ich
zapaleńczym wzroku
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.