Abandoned place III: Metlino
“Ewakuacja, ewakuacja!” ― Z ulicznych
megafonów dobiega kobiecy głos. Plącze mi
się wszystko. Migają rozmyte plamy. Upadam.
Błoto chlupie wokół mnie, bryzga na
wszystkie strony brunatnymi kleksami.
Pełznę, czołgam się, stąpam na czworakach.
W kałuży odbija się szare niebo. Słyszę
jednostajny, piskliwy szmer, jak u
człowieka, którego toczy śmiertelna
gorączka. Jakby ktoś sypał piasek na
membranę głośnika.
Niewidzialny wróg wnika do samej głębi,
przeszywa każdą drgającą komórkę. Ciało
wykręca przedśmiertny spazm. Ciężkie,
palące krople skapują na moje dłonie i
kark. Ściekają ze ścian białych świątyń,
pozostawiając po sobie rdzawe bruzdy, jakby
to były ślady pazurów samego Lucyfera!
W uszach dudni mi wciąż kobiecy głos:
„ewakuacja, ewakuacja!”. Wojskowe
ciężarówki kołyszą się na wybojach, grzęzną
w ciemnej brei. Potworny ból rozsadza moją
głowę od nieustannej nawały straszliwej
radiacji. Otaczają mnie ludzie w maskach,
stwory nie z tej ziemi, jakieś monstra…
Szare niebo ― rozdziera krzyk…
(Włodzimierz Zastawniak, 2017-12-04)
https://www.youtube.com/watch?v=lcv31W9sG8k
Komentarze (4)
I takie sytuacje mają miejsce. Smutne, dramatyczne z
tragicznym zakończeniem. Wielką sztuką jest tak je
opisać j.w.
Pozdrawiam. Głos zostawiam. Miłego wieczoru ;)))
Niesamowity wiersz i jego obrazowy przekaz, czuje
emocje.
Pozdrawiam Arsis.:)
Bardzo dramatyczne jest to, co w słowach ukazałeś,
pozdrawiam :)
mocny przekaz pozdrawiam