abdykacja
nadworny muzyk
łagodnie grał
na liściach drzew
szeleścił
czasem ze ścieżek
i kurz zwiał
wody jeziora
popieścił
lecz kiedy mocniej
zadąć musiał
by łyse konary
jęk głuchy wydały
powoli zaczął
wpadać w szał
czapki z głów zrywa
tchem mroźnym straszy
i każe się szykować
nadwornym muzykiem
on pozostanie
lecz zmieni się
królowa
Komentarze (2)
trafiłem tu i patrzę- ciekawy wiersz, chociaż drugiej
zwrotce jakby brakowało wersu- zyskałby na rytmie
Ładny obraz poetycki Wiatr zawsze nadwornym muzykiem
to świeży powiew a każdej zagra gdy się zmieni + :)