Ach rankiem
Dla Sławy
Nasycone wiecznym snem
kiedy splatają sobie dłonie,
płaszczem szlachetnym łyk kawy
ozdabia pasmo górskie.
Nad ranem przyozdabia
zieleń świtem, jest jeszcze
wszystko leniwe, nawet błękit
nieba wtapia się w Twoje włosy.
Rumieńców Ci przybywa, a Ty jeszcze
śpisz owiana tajemniczym snem,
spod Twych nóżek wydobywa się
żar wpleciony Twym wiankiem.
Och czekać na Twe oczy
z rannym szumem myśli,
tam gdzie żagiel pędzi
pochłonięty dywanem.
Patrz maleńka, kawa się kończy
a niebo otwiera malowane witrażem.
Z pobielanych łąk ostatni strumień
Twych ocząt wpatrzonych w moje.
Ach umil mi świeżością poranka,
ja czekam pod balkonem
w skarpetkach na Twoje oczy
pięknym snem malowane.
Apryasz Wojciech
Komentarze (4)
.. w skarpetkach....ależ to napisane....romantycznie i
za chwilę ...skarpetki...no no....tak jakoś, jak igła
w oku....
Romantyczność przemawia wierszem. Brak mi tylko pod
tym balkonem dźwięków serenady.
wiersz pisany na płatku uczuc, w sennej atmoswerze
która otwiera okno stojacemu pod nim , oczekującemu na
przebudzenie . ładny wiersz.
Arinie drogi, wiersze piszesz romantyczne, wiec
romantyczna jestes Dusza. Pisz nie przestawaj!