Achillek
Był synem zwykłej ziemianki, nie Tetydy,
zwała go matka Achillek,
to taki jej neologizm chorobliwy,
imię na a i że dla niej niby Achill i
lek.
Podobnie jak Tetyda chronić syna
chciała,
kąpiąc go w Trosce, trzymała za głowę,
co się Achillekową piętą stała,
nie miała dla niego włóczni
Achillesowej.
Nie odbijały się spojrzenia od tarczy,
nie odskakiwały szyderstwa od zbroi,
nie chronił go pancerz od pogardy,
czuł miękkość duszy swojej.
Wyruszył w życie jak na wielką wyprawę,
nie chciał, by było krótkie,
nie śnił o czynach, nie marzył o sławie,
płynął w papierowej łódce.
Głowę- piętę miał zbyt wrażliwą,
źle znosił szyderstwa,
przerwała jego drogę cichą
zdradliwa strzała i pętla.
Na pogrzebie nie było herosów,
gapiło się z dala pospólstwo,
na podniesienie nakładu znaleziono
sposób:
„ W miejscowości X. A. popełnił
samobójstwo...”.
Komentarze (10)
Cały wiersz to wyraz jednej wielkiej przenośni. Dziś
wiele ludzi próbuje być w jakikolwiek sposób
zapamiętany przez cały świat. Wiele ludzi też chciałby
być takim Achillesem. Jednak sie nie udaje.
Pozdrawiam. Ciekawy wiersz.
czytam pierwszy raz o Achillku i mam takie wrażenie że
jest ich więcej niż Achillesów....
Wiersz opracowany z wyczuciem i interesujący,a takich
pływaków w papierowych łódkach w dzisiejszych czasach
nie brakuje..powodzenia
Potrafisz zaciekawić czytelnika. :)
Interesujący wiersz.
Masz rację. Chcemy zostać Achillesami, a udaje nam się
co najwyżej być Achillkami. Pogrzeby też miewamy
stosowne do wielkości - chowają nas z konieczności.
Dzisiaj tylko uśmiech zostawiam :)) pozdrawiam
dobry wiersz, nawet napiszę, bardzo dobry pozdrawiam
serdecznie +
dobry, wymowny wiersz. pozdrawiam ciepło :)
mam ambiwalentne uczucia po lekturze , lecz jak drink
Jamesa Bonda niezmieszany
w ten klimat się zanurzę - nawet teraz, bo lubię
epopeję Homera.