Achmatowej
Anna do ciebie przez ciemnię biegła,
a ja w jej wersy dla ciebie wmiękłam.
Wołała do ciebie miłości okrzykiem,
a ja na śniegu świeciłam tylko zniczem.
Odwracałeś się do niej tak chętnie,
krzyczałeś – „Wróć, bo się
zaziębisz”,
a ja na śniegu w dziurawych kozakach,
marzłam niewidzialna w tych białych
zaspach.
Odszedłes i ona sobie poszła,
a ja na śniegu przy tej mogile stałam
samotna.
Czekałam już zamarźnięta,
ale nie jak ta Anna, nie jak ta wieczna!
Komentarze (2)
Interesujący wiersz ..o miłości ,poezji jej wpływie na
nasze życie ..przemijaniu..
Piękny, czuję sentyment. Pozdrawiam