Agonia
:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(:(
Czas sprzymierzeńcem, nieprawda
pokaż ręce , ja ide prosto jak po
wstędze,
omijając nędze...
Ty miałeś fart, ja nie ale ostanim razem
tak sobie obiecałem, że przetrwam życie
całe...
Ileż można, wczoraj kumple i piłka
nożna,
dziś już nie noga lecz wieczna zapomoga,
zawsze patrze wstecz gdy ogarnia mnie
trwoga...
Czekam ciągle na sielanke, patrze w okno,
gdy
budze się rankiem, moja głowa wspomnień
bankiem,
czekam na dzień, gdy śmierć mnie
wyzwoli,
odejść i wkońcu zasnąć pozwoli, monotonność
i zło,
tylko to mnie boli, że robie coś wbrew
własnej woli,
lecz już nie długo, bo śmierć się zbliża
szybkimi krokami powoli,
to już koniec niedoli i psychicznej niewoli
...
Wkońcu zasne, poczekam aż zgasne, opuszcze
życie kwaśne,
szczęścia życzę Tobie właśnie, niech
marzenia się spełniają nie
tylko we śnie...
Tego życzę właśnie Tobie choć zamęt mam w
głowie , wiem,
że wejde w lepszy świat pewną nogą, bo
szczęścia życzyłem
nawet największym wrogom...
Wiem, że warto mieć dusze otwartą, grać
jedną kartą,
nawet trzeba zostać przy tej karcie i mocno
ruszyć już na starcie...
Ale co tu gadać i tak jestem dziwny , bo
nie jeden mówi mi, że jestem inny....:(
Nic już nie będzie takie jak było......
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.