Alchemik
Wydestylowałem wczoraj pokoju ambrozję,
nektar zło wytrącający z pierwiastka
ludzkiego.
Chciałem szponami wyorać z serc wsze
animozje,
aby na banicję wieczną zesłać rogatego.
Miałem sen, w nim mi kazałeś porzucić te
plany,
tak stanąłem nad przepaścią
odpowiedzialności.
Pragnę zrzucić swą powinność, lecz ów los
mi dany,
abym rozpszarpał nadziei ciało aż po
kości.
Z serca bowiem musi powstać, co ma
przetrwać lata.
Muszę zniszczyć recepturę, piętrzą się me
fata,
gdyż w przekleństwie ślepca nie poznam
skutków ubocznych.
I choć przed sobą nie skryję owej srogiej
winy,
nawet gdybym tonął w Lete, miotał z niej
plwociny,
kto by mnie potępił, tego nazwę
krótkowzrocznym.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.