Ale meksyk
Udał się Jerzy do Meksyku,
aby przyrodę poznać dziką
i podobało wszystko mu się,
póki nie usiadł na kaktusie.
Resztę urlopu spędził w sali,
gdzie ciernie z tyłka wyciągali,
by Jerzy, już nienajeżony,
powrócić mógł w rodzinne strony.
Komentarze (81)
Dwa, czy trzy lata temu miałem podobną przygodę bez
wyjeżdżania do Meksyku. Zbierałem w lesie jeżyny i o
coś się potknąłem. A że był upał miałem na sobie tylko
krótkie spodnie. Po trk przygodzie miałem kolce
wszędzie oprócz tyłka. Obyło się bez ambulatorium,
choć z pomocą syna. A ostatni kolec udało mi się
wyciągnąć (czy raczej wycisnąć) dopiero 2 dni później.
Miło mi Asie, że podoba się:)
Pozdrawiam:)
super:)))
Dziękuję kolejnym gościom za komentarze. Miłego dnia
wszystkim:)
Świetne!
Kaktus ma kolce, a więc kłuje,
a Jurek teraz niech żałuje,
że do Meksyku mu się chciało...
Mógł przecież jechać do Makau. Pozdrawiam cieplutko :)
B.G.
Dziękuję Aniu za korektę;)
ooo... jak mi tego Jerzyka żal ;-)
to musiało boleć ...
:) Miłego dnia Teresko.
:)) a 'maksyk' Jerzy może mieć i w kraju jak siądzie
na jeżu,
miłego dnia Aniu
Dziękuję Dziewczyny za wgląd i uśmiechy. Miłego dnia
wszystkim:)
:)))))
nienajeżony Jerzy w kontekście kaktusa - powalił mnie
:))))
:))no, no, niezle.
Pozdrawiam:)
Fajnie pobawiłaś się słowem, ale Jerzemu nie było
fajnie.miłego dnia Aniu;)
Dobre! :))
Miłego dnia.