Alkoholwy zgon
Świat przepojony alkoholem całkowicie ,
zabrało mu to życie.
Co dzień po wódkę do monopolowego szedł
,
coraz bardziej w nałogu objęcia więdł .
Waląc w ściany ze złości ,
szukał w alkoholu miłości.
Dzień za dniem pił ,
pogrążał się całkowicie,
w mroku zenicie.
Przyjaciele go opuścili,
w jednej sekundzie się stoczył
życie swoje przeoczył.
Wszystko ucieka mu z przed oczu,
film się urywa,
koszmar nocny przez umysł przepływa.
Budzi się z krzykiem co nocy ,
do boga woła pomocy.
Coraz bardziej wbija się w toń,
po butelkę wyciąga dłoń.
Umiera powoli ,
niszczy siebie samego,
dobija go własne ego.
W końcu nie wytrzymał
zapił się na śmierć,
nikt nie usłyszał krzyku.
Komentarze (4)
- nałogu objęcia więdł
- co nocy
- do boga woła
- wbija się w toń,
Pan autor nie przejmuje się poprawnością ojczystego
języka w kolejnej swojej rąbance.
Najgorsze,że nie wszyscy przyjmują pomoc.Pozdrawiam
Nałogi właśnie do tego nie leczone prowadzą, do
śmierci w samotności... smutny koniec wielu
nieszczęśników
w jego życiu zabrakło przyjaciół z wyciągniętą dłonią
do pomocy...a wystarczy tak nie wiele aby skorzystać z
fachowej pomocy...pozdrawiam serdecznie.