alter ego w stylu retro lub...
ten stół co jest żywiczny, którego
właściwie nie ma.
dziwaczny dębowy ceratnik - śniadanie na
trawie,
czterokonny rydwan. na spisywane myśli,
jak powrót do domu, po dalekich podróżach.
ręką po słojach, dryf po sennym
przedpokoju.
i wyjdę z tobą za rękę, niedzielnym
porankiem.
tak jak wychodzi się tylko po to, by nie
wrócić.
a może właściwie dlatego, by mieć ten
pretekst:
razem zmoknąć, razem zniknąć, rozmyć się.
na tle miejskiego pejzażu. centrum
groznego,
w plenerze, czarna wołga i bezdomny,
którego nie znam.
nawet z widzenia. opuszcza historię.
przechodząc do niej,
do porządku dziennego. na czerwonym, w
każdy ogień.
i jest na odwrót. ileż bym dal, by być na
jego miejscu.
nie, jak ty nic nie rozumiesz, bylem po
prostu głębiej.
człowiek z perspektywy stołu wygląda jak
bóg.
w rytm nierównego pulsu. wiążąc ze sobą
podręczniki włóczęgów i splątane ludzkie
końce.
Węszą. za domem, krzyki sąsiedniej podłogi,
nawoływania straceńców. mój Kain nie zabija
Abla.
Kornelia-abla.
Komentarze (2)
bardzo piękny Ona To marzenia być Nią i rzeźbić ogień
i mieć wspólny stół Wiersz żywy o życiu Dotyka i
wrogość to taka mała tęsknota może zazdrość o bliską
sercu przestrzeń Dobrze napisany :)
Nie widzę wrogości, przynajmniej w puencie. Bardzo do
mnie przemówił. Pozdrawiam.