Amartiotrofizm
kot leży na kolanach. patrząc mu w oczy
wyobrażam sobie odpalenie strzelanki na
oscyloskopie
iskrę żłobiącą ścieżkę w malachicie
podnoszę butelkę. zielony płomyk
- w większości kropli
(przedpojka - prawdziwy trunek odkorkuję
dopiero wiosną)
za oknem topi się plantacja choinek
(oszuści ulepili każdą ze śniegu i
wmawiali
że to prawdziwe drzewka)
szkło ze stłuczonych bombek
wbija się w podeszwy przechodniów
czekam na ulubionego poborcę
jak nic - przyjdzie przed Nowym Rokiem
będę musiał oddać kolejne święto
na szczęście to już ostatnie
potem - już tylko lot w górę
popełnienie paru grzeszków, żeby było
śmieszniej
(ateizator od paru miesięcy
pracuje na pełnych obrotach
więc nie poszybuję zbyt długo!)
rozbłysk, wbicie się w chłonną czerń
zwierzak usiłuje mruczeć
miedź brzęczy w gardle
więc chyba nie zrozumiał
Komentarze (6)
interesujaca poezja
Ciekawy, znów z pomysłem, pozdrawiam serdecznie;)
dziękuję!
Bardzo dobry wiersz interpretację zostawię dla siebie,
bo jest bolesna:( pozdrawiam
zamieszałeś mi w głowie- myślałm, że czekasz na
śmierć, ale wiosną odkorkujesz prawdziwy trunek...
Dobry.