amerykański.
bezsens totalny, w który władowałam wiele ze swego dziwacznego,kobiecego wnętrza.
Witamy się codziennie,
nic nieznaczącym uśmiechem z filmu.
Ja nieobecna duchem,
Ty obcy z papierosem w ustach.
Ocieramy się codziennie ramionami,
wśród (na)tłoku myśli.
Ty nieświadomy,
Ja z dreszczem spływającym z twojego
ciała.
Zasypiamy codziennie w swoich łóżkach,
Śniąc to samo życie,
gdzie ty jesteś Bogartem
palącym drogi tytoń,
A ja uroczą Audrey Hepburn
w przykrótkiej sukience.
Komentarze (4)
Fajny :)
Opisywać marzenia to Ty umiesz :)
Pozdrawiam :)
nie wiem dlaczego, ale końcówka podoba mi się
najbardziej :) (więcej Twej poezji tu chcę.!:P;**)
nie takie znowu dziwaczne to wnętrze.. według mnie
opisujesz marzenia.. w zasadzie takie, do których
tęskni większość ludzi.. mam tylko takie wrażenie, że
do tego wiersza można by coś jeszcze dopisać.. nie
wiem co, ale czytając go wydawał mi się nieskończony,
jakby przerwany w pewnym momencie, co oczywiście
niczego mu nie ujmuje :)
Zaden bezsens ale kobiecy amerykanski sen...bardzo mi
sie podoba-a moze ciag dalszy?