Anima
co z tego, że wiem jak smakuje sen
zawsze wolałem zapach nieświeżości
poranków
nim tak naprawdę zacznie sie skraplanie
rosa topi stopy..już niewiele
by zabrać mi żagiel
zakręcić dopływ
modliłem sie czasem o deszcz
obmywając dłonie
co za ofiara los i gest
za dużo na raz
zimna dłoń nadeszła
kazałem jej spać..anemicznie
głaskać po twarzy
z tego nic sie nie zrodzi
pomiędzy sugestia kochanków
to nie narodzi sie nic
ona nie potrzebuje pacierzy
on jest zbyt święty
może natchniony lecz nie ruszy bioder
nie dotknie jej nędzy
to kola..ona toczy...on tylko czasem
wskoczy i roztrzaska
kant
nie pozwoli sie utopić
może jednak umie pływać ?
ktoś ogłosił ze nadchodzi koniec
nie wierzyli mu wtedy
sądzę, że okupacja trwa..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.