Apokalipsa
Nadszedł obiecany apokalipsy dzień
Na świat spadł ognisty cień
Gdzie okiem spojrzeć tam wszystko płonie
Na zniszczenia nie pomogą już ludzkie
dłonie
Budynek po budynku się burzy,
a ja trzymam swego brata w krwistej
kałuży
Płaczę bo już niema ducha w sobie,
nic już nie zrobi nic już nie powie
Do siostry martwej się przyczołgałem,
ostatni raz w czółko ja pocałowałem
Zauważyłem dwóch braci w oddali
Okryci snem wiecznym, już spali
Tak martwych widziałem czterech braci,
a pod ścianą leży druga siostra która ducha
traci
Choć sam ranny byłem, do niej się
przyczłapałem
i w obcięcia swe szybko ją złapałem
Ostatnie słowa szepnęła mi do ucha
lecz przez serce zranione ucho nie
słucha
Tak straciłem braci wszystkich jakich
miałem
i sam między nimi wolno umierałem
Oddychałem wtedy bardzo powoli,
minęła chwila, serce już stoi
Z pleców skrzydła wyrastać mi zaczęły
i do nieba szybko mnie wzięły
Boli kiedy ciało dusze traci,
ale w niebie przywitany zostałem przez
wszystkich mych braci
Komentarze (1)
oby nigdy się nie sprawdziło,tekst na plus