Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Aresztowanie (odc. 44)

Lesia naradzała się po cichu z Bronkiem do późnego wieczora, siedząc na belce w stodole. Lena kazała im przyjść na kolację, jak już będzie ciemno, więc mieli ponad godzinę czasu, by się dogadać. Do dziewiątej Bronek z Klarą mogli w miarę bezpiecznie wracać do domu, więc nie było wcale aż tak dużo czasu. Byli już blisko końcowych konkluzji.
-Jutro z samego rano pójdę do „Zenka” w Sochaczewie – podsumował Bronek. -Dasz mi tekst do nadania radiem do tej twojej „Zagrody” (*). Poczekam na odpowiedź i jeśli przyjdzie, to przywiozę ci ją jak najszybciej. Nie mam innej rady, tylko masz tutaj czekać. Wypytam, czy na mieście lub na stacji jeszcze cię szukają. Jeśli już nie, to w środę lub czwartek możesz jechać do Warszawy. Nie radzę wcześniej, bo to ryzykowne. Inna możliwość jest taka, że „Zenek” da łączniczkę, która zawiezie twoją przesyłkę zamiast ciebie.
-To na razie nie wchodzi w grę – odpowiedziała Lesia. -Zapytamy „Zagrodę”, czy można tak zrobić, wtedy muszą przysłać dla nowej łączniczki nowe hasło, inne niż moje. Jeśli się zgodzą, a ta dziewczyna jest pewna i potrafi dowieźć to do właściwego lokalu, to można będzie tak zrobić. Tyle ludzi narażało swoje życie i wszystko inne, żeby przygotować i przesłać przeze mnie tę przesyłkę do Warszawy, że teraz nie można zgodzić się, żeby ich pracę lekkomyślnie pogrzebać. Tak sobie myślę, że wszystkie te moje przejścia wzięły się stąd, że kogoś tam w Niemczech Gestapo rozpracowało i dalej rozpracowują. Kogoś aresztowali i być może kogoś zabiją za to, że brał w tym wszystkim udział, by nam to przygotować i przekazać. Nie można teraz zaprzepaścić tego, za czym być może stoi krew iluś niewinnych ludzi i ich wysiłek. Zwłaszcza, że już jesteśmy ostrzeżeni, a także dlatego, że już jest tak blisko do zakończenia tej pracy.
-„Zenek” jest pewny swoich ludzi, bo tylko takich ma. Jeśli nie może być tak, jak mówię, to jak chcesz się przedostać do Warszawy i do „Zagrody”?
-Nie wiem, co jest najlepsze – odpowiedziała. –Dzisiaj już nic lepszego nie wymyślimy, więc trzeba zrobić jutro to, co teraz ustaliliśmy. Napiszę depeszę, a ciebie poproszę o zaniesienie do „Zenka” czy do kogo tam u was i wysłanie tego do „Zagrody”. Wiadomość będzie przeze mnie zaszyfrowana, więc zaraz muszę ją napisać, a w Sochaczewie niech ją wyślą jak najprędzej, do kogo trzeba.
Już nic nadzwyczajnego nie zdarzyło się do wieczora i przez noc do następnego ranka. Było jeszcze na tyle ciepło, że Lesia mogła spać w stodole i znów wyspać się znakomicie. Wcześnie rano Eleonora przyniosła jej chleb, mleko i gorącą jajecznicę i jak zwykle chętnie sobie pogadały, jakby się znały od wielu lat. Lesia spytała się nawet, czy jej w czymś nie pomóc, ale w odpowiedzi usłyszała:
-Nie, lepiej siedź tu cicho, żeby nikt nie zauważył, że ktoś tu się ukrywa. Nawet te moje budrysy niech o tym nie wiedzą. Mają tyle wolnego czasu, że wciąż latają po wsi. Przykazałam im, że mają nic nikomu nie mówić o cioci Ani, ale wiesz, jak to z dziećmi – przecież ich nie upilnujesz. Jak się który wygada, to będzie z tego nieszczęście. Dopóki Bronek nie da znać, że coś dla ciebie załatwił, to myślę, że musisz tutaj siedzieć i nie wychylać się stąd. Chyba źle ci tu u mnie nie jest?
-Jasne, że jest tu wspaniale. Mogę odpocząć, ile wlezie – roześmiała się Lesia. –Niemniej jednak nie mogę tak tu siedzieć na waszym garnuszku. Chciałabym coś odpracować.
-Dobra, dobra! Nic się nie martw, kiedyś się rozliczymy – uśmiechnęła się Lena. –Jak chcesz, to ci przyniosę jakieś babskie szmaty i sobie gdzieś pójdziesz na spacer. W tym, co masz na sobie, to lepiej nie idź, bo od razu każdy z daleka pozna, żeś kobieta nie stąd, tylko miastowa. Po co kusić ludzką ciekawość? Bardzo ładna jesteś, więc będą się na ciebie gapić, jak cię gdzieś zobaczą.
Lesia znów uśmiechnęła się, słysząc taki komplement, ale zastosowała się do rady i próśb swojej gospodyni, żeby nigdzie nie wychodzić, oprócz jakichś niezbędnych i koniecznych sytuacji.
Wieczorem tego dnia, gdy już było ciemno, zjawił się wreszcie Bronek. Przyniósł depeszę od „Zagrody”, że inna łączniczka może przywieźć przesyłkę. Wydali dla niej nowe, proste hasła jednorazowe i byli umówieni, że następnego dnia, czyli we wtorek, zrobią tak, jak zaproponował Bronek.
-Na stacji w Sochaczewie i pewnie jeszcze gdzieś, poza dworcem, są rozwieszone obwieszczenia z twoją fotografią. Niemcy cię szukają i płacą za przyprowadzenie ciebie na policję 1000 złotych. Musisz tu siedzieć tak długo, aż zacznie być już dla ciebie bezpiecznie, gdy gdzieś wyjdziesz czy wyjedziesz. Lena cię tu może przechować przez kilka dni, nie bój się. Najwcześniej pod koniec tygodnia możesz spróbować jechać do Warszawy, albo jeszcze później. Jeśli wcześniej, to broń Boże pociągiem albo autobusem. Jeśli już, to na pieszo, ale co potem zrobisz w Warszawie, jak i tam cię pewnie szukają? Musi im na tobie zależeć, więc miej się na baczności.
Lesie wydała mu swoją berlińską przesyłkę dla łączniczki, która miała następnego dnia dostarczyć ją do Warszawy. Najwyraźniej były to jakieś mikrofilmy, bo pakiecik był nieduży i lekki, choć dobrze zapakowany.
Przemyślała sprawę i zakomunikowała Bronkowi, że sama sobie później spróbuje poradzić.
-Tak naprawdę nie chcę i nie potrzebuję teraz jechać do Warszawy, kiedy „Alina” (taki miała pseudonim ta nowa łączniczka) dostarczy tę przesyłkę za mnie. Chcę natomiast jechać do Lwowa i wcale nie potrzebuję udawać się tam przez Warszawę, lecz przez Kutno, Łódź i Kraków. Pójdę pieszo do stacji w Sochaczewie, jakoś się tam przemknę, a potem pojadę do Kutna i dalej. Sądzę, że może to być bezpieczne dla mnie już w najbliższą sobotę.
Bronek spojrzał na nią i skomentował:
-Odważna jesteś, ale w najbliższą sobotę to jeszcze za wcześnie. Proponuję dopiero za tydzień, albo jeszcze później.
-Dziękuję ci, Bronku, za wszystko. Za pomoc i załatwienie kurierki na ostatni odcinek dla mojej przesyłki.
-Jeszcze mam do ciebie wielką prośbę - dodała. -Napisałam list do Lwowa, do mojego męża. Czy mógłbyś mi go wysłać, najpóźniej jutro?
-Tak, jak najbardziej – odpowiedział.
Jak się później okazało list dotarł do adresata równo za tydzień.
Teraz już pożegnali się i Lesia została sama ze sobą i swoimi rozterkami. Znów, jak rok temu w Baborowie, tak teraz w Antoniewie, nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie stąd się wyrwie. Wszystko było dla niej lepsze od przymusu i konieczności ukrywania się tutaj, zwłaszcza, że znów odczuwała tęsknotę do swojego Tadeusza.
Tak, miłość i tęsknota nie zawsze są dobrymi doradcami. W tym przypadku Lesia nie miała prawie w ogóle szans ocenić, czy już może, czy jeszcze nie, wyruszyć w swoją podróż do domu i męża. Zamiast zdać się na opinię i radę wciąż kręcącego się tutaj w okolicy Bronka – sama podjęła decyzję. W sobotę wczesnym rankiem wyruszyła.
Eleonora nakarmiła ją i pobłogosławiła na drogę niemal jak starsza siostra. Za kilkanaście złotych oddała jej jakieś mniej szykowne, a bardziej zużyte ubranie, by wyglądała jak „kobieta stąd”. Pomogła jej, jak umiała i w godzinie świtania, gdy prawie cała wieś jeszcze spała, rozstały się. Lesia wzięła na drogę tylko swoją torebkę, a walizkę zostawiła schowaną w skrytce w stodole.
-Niech Bóg was wszystkich błogosławi – powiedziała, całując na koniec Eleonorę i oddaliła się. Lena pomachała jej i długo jeszcze stała na drodze, aż drobna sylwetka zniknęła gdzieś daleko wśród porannych mgieł. Lesia zmierzała w kierunku stacji kolejowej Sochaczew i do swojego przeznaczenia.

Potem zdarzyły się chyba jedne z najgorszych dni w jej dotychczasowym życiu.
Najpierw był Pawiak, jedno z najbardziej złowieszczych miejsc w Warszawie. Zaczęła je poznawać od przedpołudnia tej samej soboty. Od sali przesłuchań i od izolatki na pierwszym piętrze „Serbii” (**).
Z Kutna do Warszawy nie było daleko, przywieźli ją skutą kajdankami w samochodzie policyjnym.
W czasie pierwszych przesłuchań jeszcze nie wiedzieli i nie byli pewni, kim ona jest. Jeszcze obchodzili się z nią grzecznie, choć zabrali jej ten nieszczęsny dokument tożsamości na nazwisko Anna Steiner.
Wkrótce zorientowała się, że podejrzewali, że jest Polką i że jest w konspiracji. O tym świadczyły również obwieszczenia, rozwieszone na stacji kolejowej w Sochaczewie, z jej podobizną i z obietnicą nagrody 1000 złotych za jej ujęcie. Wiedziała już o tym od Bronka, ale jeszcze poprzedniego dnia miała nadzieję, że jakoś jej się uda przemknąć niepostrzeżenie.
Widziała je z daleka, nie chciała blisko nich podchodzić. Jednak nie doceniła Gestapo i teraz miały przyjść konsekwencje tego jej błędu. Już wkrótce okazało się, jak bardzo chcieli wydobyć od niej wszystkie możliwe kontakty konspiracyjne i wiadomości, których na szczęście nie znała.
Lesia setki razy analizowała w duchu swoją sytuację i była niemal pewna, że po ewentualnym aresztowaniu i po znalezieniu jej dwóch „polskich” ausweisów, które miała ukryte w torebce, będzie miała znacznie gorzej, niż obecnie, gdy miała tylko ten jeden, fałszywy dowód na nazwisko niemieckiej obywatelki. Dlatego tamte dwa ausweisy zostawiła u Leny, w stodole w Antoniewie.
O wszystkim powiedziała Eleonorze, a ona wskazała jej skrytkę w ziemi, przykrytą teraz słomą. Wszystko tam zostawiła oprócz kilku drobiazgów, które zabrała do torebki. Ubrała się w te odkupione od Leny i trochę znoszone ubrania, by nie wyróżniać się od przeciętnej kobiety, równie dobrze Polki, jak i Niemki. Lena lekko skróciła też jej włosy, a potem Lesia sama je sobie ułożyła w dwa krótkie warkocze, upięte na głowie i przykryte beretem zamiast dotychczasowego gustownego kapelusza. Tamto zdjęcie z kawiarni było zrobione w kapeluszu, z jej jasnymi włosami ułożonymi po obu stronach twarzy. Niewiele to dało, ta obecna „zmiana wizerunku”. Nie udało się jej wykasować podobieństwa tamtej fotografii z jej obecnym wyglądem.
Tak czy owak wydawało się jej, że obecnie najlepsza możliwa dla niej opcja to być Anną Steiner. Uważała, że może śmiało utrzymywać, że jest tą osobą, za którą chciała się podawać, byle tylko ktoś jej nie złapał tutaj, gdzie rozwieszono te obwieszczenia i gdzie jej najbardziej szukano. Myślała, że w Kutnie i Łodzi, czyli już w granicach Rzeszy, nie będą jej szukać.
Jej przesyłkę z Berlina zawiozła we wtorek do Warszawy łączniczka z Sochaczewa, „Alina”, ta od „Zenka”. Jeszcze przed wyjazdem do Kutna dowiedziała się, że spisała się wtedy bardzo dobrze – bez problemu oddała cenną przesyłkę na punkcie kontaktowym „Zagrody”, wyznaczonym w czasie kontaktu radiowego, który załatwił Bronek w Sochaczewie.
Wyglądało na to, że jedynym jej problemem było wydostać się stąd bezpiecznie i wrócić do Lwowa, do swojego męża. Była wojna, każda chwila z nim spędzona wydawała się jej na wagę złota. A Bronek ją ostrzegał, żeby za bardzo się nie spieszyła. „Jej” obwieszczenia były widziane w Sochaczewie i Warszawie, więc sprawa nie była błaha.
Lesia go nie posłuchała i tym razem ją to zgubiło. Nie wytrzymała długo i po kilku dniach, w sobotę 2 października, wybrała się na dworzec do Sochaczewa, by zgodnie ze swoim „chytrym” planem jechać w kierunku przeciwnym do Warszawy, czyli do Kutna. Stamtąd miała zamiar pojechać przez Łódź do Krakowa i dalej do Lwowa. Plan wyglądał całkiem rozsądnie – ominąć Warszawę, a najpierw w Sochaczewie jakoś się przemknąć. Tak zresztą było na początku – nikt jej tutaj o nic nie pytał ani nie kontrolował, podobnie jak w pociągu do Kutna, nawet na granicy z Rzeszą.
Przesiadka w Kutnie okazała się fatalna dla niej. Nie doceniła jednak Gestapo myśląc, że tu o niej nie wiedzą lub nie pamiętają. Zauważyła w pewnej chwili stojąc w najdalszym i ciemnym kącie poczekalni i czekając na pociąg do Łodzi, że ktoś ją obserwuje, ale było już za późno. Nim zdążyła zareagować podeszło do niej trzech policjantów. Czwarty tajniak, ten co ją wcześniej obserwował, był ubrany po cywilnemu i poprosił po niemiecku:
-Czy może pani pokazać swój ausweis?
Od razu pomyślała, że właśnie skończyło się jej dotychczasowe szczęście. Podała dowód, a cywil go obejrzał i zapytał:
-Pani Anna Steiner?
-Tak, oczywiście – odpowiedziała, mając jeszcze nadzieję, że to tylko zwykła kontrola i że puszczą ją wolno.
-Muszę panią poprosić o przejście do komisariatu policji – odpowiedział grzecznie, nie oddając jej dokumentu.
-Ale ja mam pociąg za dwadzieścia kilka minut do Łodzi! – próbowała zaoponować.
-Przepraszam, ale nic na to nie poradzę – padła znów jeszcze grzeczna, acz stanowcza odpowiedź. –Proszę iść z nami.
Chcąc, nie chcąc poszła za nim, eskortowana przez trzech ludzi do pomieszczenia komisariatu, gdzie kłębiło się kilku policjantów i kilka osób cywilnych. Wchodzili, wychodzili, gadali, krzyczeli, dzwonili – po polsku i po niemiecku, a jej kazali siedzieć w kącie i czekać. Nie miała szans uciec, mimo że jeszcze nie była w kajdankach, ponieważ cały czas stał lub siedział przy niej uzbrojony strażnik.
Za mniej więcej piętnaście minut wrócił do niej tajniak, który ją aresztował. Spróbowała jeszcze raz coś wyprosić:
-Przepraszam, ale za dziesięć minut odchodzi mój pociąg do Łodzi…
Zamiast odpowiedzi pokazał jej obwieszczenie, które właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyła z bliska. Było na nim jej zdjęcie z Berlina, najwyraźniej to samo, które w niedzielę Niemcy pokazywali w Antoniewie, o którym mówiła Eleonora. Pod zdjęciem dwujęzyczne napisy, grubymi czarnymi literami, o takiej mniej więcej treści:
„Poszukiwana jest niebezpieczna Polka, wróg Rzeszy Niemieckiej, ukrywająca się pod nazwiskiem Anna Steiner. Nagroda 1000 złotych za jej ujęcie i doprowadzenie do najbliższego komisariatu policji.”
Tak więc wyglądało to obwieszczenie, o którym mówił jej Bronek. Nie zapamiętała wszystkiego, bo czytała tylko część w języku niemieckim, jednak trudniejszym dla niej, niż ojczysty. Nie wiedziała, kto ją teraz zauważył. Być może ten tajniak, kręcący się po dworcu. Ją, rzekomo „niebezpieczną” Polkę i wroga Rzeszy Niemieckiej.
„Nieważne, kto i jak znalazł” – pomyślała. „Ważne, że masz kłopoty. Doigrałaś się w końcu, kochanie”.
Wyglądało na to, że się spieszyli. Może chcieli coś załatwić jeszcze przed niedzielą. Już po pierwszym przesłuchaniu na Pawiaku, od razu w tę samą sobotę po południu, zawieźli ją do siedziby Gestapo w Alei Szucha, drugiego z najbardziej złowieszczych miejsc w Warszawie.
„Równo rok temu uciekłaś z pociągu” – pomyślała sobie. „Kilka dni temu znów ci się to udało. Teraz chyba już ci się nie uda stąd uciec”.
Po godzinie oczekiwania w „tramwaju” (***) na swoją kolej wywołali ją i zaprowadzili do sali przesłuchań na trzecim piętrze. Posadzili ją na taborecie przy stole, po którego drugiej stronie siedział śledczy, potężny, gruby mężczyzna o nieprzyjemnej powierzchowności. Już wkrótce odczuła, jakie okrutne miał zwyczaje przy przesłuchiwaniu więźniów, tak mężczyzn, jak i kobiet.



(*) „Zagroda” – kryptonim działu Łączności Zagranicznej Oddziału V (dowodzenia i łączności) Komendy Głównej Armii Krajowej. W Oddziale V służyło – w połowie 1943 roku – 136 oficerów i podoficerów oraz 3510 żołnierzy AK. Na terenie całego kraju współpracowało z nim około 30 tysięcy osób.” [źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zagroda_(KG_A K)]

(**)„Serbia” – blok (oddział) kobiecy w więzieniu na Pawiaku, także w okresie okupacji niemieckiej w Warszawie w latach 1939-1944.

(***)„Tramwaj” – wieloosobowa cela w siedzibie Gestapo w Alei Szucha w Warszawie, przeznaczona głównie do umieszczenia w nich więźniów oczekujących na przesłuchanie lub tam odprowadzanych po zakończeniu przesłuchania, przed ich wysłaniem z powrotem na Pawiak.


Dodano: 2017-01-23 13:25:39
Ten wiersz przeczytano 2912 razy
Oddanych głosów: 6
Rodzaj Nieregularny Klimat Dramatyczny Tematyka Ojczyzna
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (10)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Turkusowa Anna
Waldi
Bardzo dziękuję za odwiedziny, czytanie, miłe słowa i
ciekawe komentarze.
Serdecznie pozdrawiam.

Turkusowa Anna Turkusowa Anna

Podziwiam Twój talent i zapał do pisania. Bardzo
ciekawie piszesz, no i ukazujesz kawał historii:)

waldi1 waldi1

jestem i dalej czytam .. :)) pozdrawiam serdecznie ..

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Tadeusz
"Chętnie przeczytałbym Twoją
opowieść, gdyby była dostępna
w formie książki, choćby noweli"
Jak już dzisiaj, a także wcześniej pisałem - moja
opowieść powstaje w odcinkach, na Państwa oczach.
Dopóki jest zainteresowanie, to kolejne odcinki
publikuję, ale nie jestem w stanie przyspieszyć
pisania. Ten dzisiejszy odcinek powstawał niemal 2
tygodnie. Wszystko, co wiąże się z bolesnymi, ale i
chwalebnymi doświadczeniami Polaków w tamtych czasach
terroru staram się sprawdzać pod kątem prawdziwości i
zgodności z historią.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Madame Motylek
"igra Autor z ogniem".
Przypomnę, że kilka odcinków wcześniej była mowa o
tym, że Lesia spotka się z Marią po 6 latach (czyli po
wojnie, w 1948 roku). Autor będzie starał się
dotrzymać tego "uzgodnienia" (chyba żeby rzeczywiście
zachciało mu się "igrać z ogniem").

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
"Oby jutro był ciąg dalszy."
Tak, ciąg dalszy już jest gotowy, ale nie mam gotowego
ciągu "jeszcze dalszego", więc chyba nie będzie
jeszcze jutro następnego odcinka o Lesi.
Weszliśmy na bardzo trudny teren (Pawiak, Szucha),
więc Autor musi mieć przed sobą gotowy plan na 2-3
odcinki do przodu. Każdy błąd może drogo kosztować, o
czym już przekonała się Lesia.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Tadeusz
Madame Motylek
Amor
Już za chwilę odpowiem "indywidualnie" na Państwa
komentarze.
Teraz "zbiorowo" dziękuję wszystkim Państwu za
odwiedziny, czytanie, miłe słowa i ciekawe komentarze.
Serdecznie pozdrawiam.

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Drogi Autorze
Twoja opowieść jest bardzo
interesująca i godna uwagi
czytającego. Jest jednak pewien
problem, przynajmniej mój.
Otóż nie dysponuję zbyt dużym
wolnym czasem i kiedy jestem
tutaj chciałbym odwiedzić
jak największą ilość użytkowników
tego portalu, a czytanie
z należną uwagą długich tekstów
często stanowi przeszkodę.
Chętnie przeczytałbym Twoją
opowieść, gdyby była dostępna
w formie książki, choćby noweli.
Moc serdeczności Januszu:}

AMOR1988 AMOR1988

No niedobrze , tam w napięciu zostawiłeś nas. Oby
jutro był ciąg dalszy.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »