Arizona
Szelesty ulicy
Przez pryzmat pokaleczonych dłoni.
W myślach odwieczny sen
Zapach dzikich koni.
Wciąż dalej i dalej
Nie ruszając się z miejsca.
Wciąż prośby , błagania
Pozwólcie mi kochać!!
Niewidzialny głos szepce mi :
"Żyj i odzwierciedlaj swój lęk..."
Lecz ja wciąż stoje
Na słoneczny placu w mojej Arizonie.
autor
Dali
Dodano: 2006-08-25 10:28:49
Ten wiersz przeczytano 646 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.