A’roma(n)tycznie
Lawenda odchodzi w niepamięć,
ostatni pocałunek z motylem,
nie będzie jej za chwilę.
Zapach najdłużej zostaje,
jak dowodzą doświadczenia.
Świat się zmienia,
nie do poznania,
a wystarczy nikła cząsteczek fala:
schodów – starych, drewnianych;
wypranych
i suszonych na słońcu – spodni;
osiedlowej przychodni;
chłodu kościoła
i lawendy na skwerku,
żeby usłyszeć jak babcia woła
trzymając ścierkę w ręku,
(trzeba świnie nakarmić).
Niezapomniany
zapach tłuczonych ziemniaków.
Dawałam po jednym sobie i bratu
– były pyszne.
Świnie dzieliły się posiłkiem.
Na deser, razem jedliśmy jabłka.
Zimą, najlepsza była słonina od dziadka,
wędzona w wiśniowym dymie.
Ostatnia wiadomość od świnek.
Komentarze (100)
Piękne, melancholijne wspomnienia, moja babcia piekła
smaczny chleb, pamiętam jego zapach i masła wrabianego
w maśniczce, pozdrawiam ciepło.
Pięknie wspominasz Babcię Dorotko,
mnie nie było dane Jej poznać,
z pewnością w pamięci zostają ukochane zapachy, ja
taki mam np, związany z zapachem szarlotki mojej śp
Mamy.
Wiersz na duże TAK, pozdrawiam.
Świetny obraz.
Zabawa wersami i słowem.
W zachwycie +
Uwielbiasz grę słów, zabawę literami. :)
Pozdrawiam serdecznie.
A wpadłam tu za innymi. Chyba jakaś
"wyżerka"...
Podoba się oryginalny rytm i bardzo smaczny koniec:)
"Niezapomniany
zapach tłuczonych ziemniaków.
Dawałam po jednym sobie i bratu
– były pyszne.
Świnie dzieliły się posiłkiem.
Na deser, razem jedliśmy jabłka."
Czy Pani też bywała w Gilowicach?
Pamiętam ten zapach i zawsze trochę zazdrościłem
świniom, ale bałem się podebrać. Wiersz super,
cudowny, klimatyczny!
Znakomity wiersz Dorotko, możnaby - dlugo, nad każdą
sekwencją zacwycać się: sam prawda - ukrytaw
doskonałej poezji, Nie znamwsi, ale karma - parzona
dla swiń - pachniala mi niezwykle - ziemniakami
zmierzanymi ze zbozową otrębą. Mialem ogromną chęć jej
obfcie poprobować. Minęło bezpowrotnie:(
serdeczne pozrowienia przesyłam:)
nikt nie robi takiej jajecznicy jak moja babcia. a
może tak mi się tylko wydaje? młodzi byliśmy, a
wspomnienia są bez wad.
cudowna melancholia Dorotko :)
nikt nie robi takiej jajecznicy jak moja babcia. a
może tak mi się tylko wydaje? młodzi byliśmy, a
wspomnienia są bez wad.
cudowna melancholia Dorotko :)
a ja pamiętam zapach suszonego mięska i chleba
pieczonego na liściach chrzanu :)
takie klimaty są zamknięte w kapsule czasu, czytelne
poprzez przeżycia konkretnej grupy w danym pokoleniu.
Też kiedyś byłem, widziałem, czułem.
Nietuzinkowo opisane pełne zapachów wspomnienie z
dzieciństwa,
bardzo, bardzo mi się podoba!
Serdeczności:)
świnki lubią się najeść :)
To nasze życie jest i nasz drugi świat, bliższy od
chwili której do końca jeszcze nie znamy.Wspomnienia,
wspomnienia do jakich chcemy mamy drzwi otwarte, bo to
nasz skarb z kluczem w serca dłoni, czasami uwiera i
boli mówiąc nie otwieraj. Czasami mówi otwórz a stanę
się tamtym światem. Tobą obok ciebie... .Pozdrawiam
serdecznie.
Bardzo bardzo fajnie