Asfaltowa Monotonnia
Środkiem poszarzałego od rutyny asfaltu
Idziemy, nie rozglądając się na boki.
Głusi na trąbienie tych rozpaczliwych
strun,
Wołających niczym żąrzące się ognisko
Skręcamy w ślepą uliczkę labiryntu,
Potykamy się o strzelisty stos kamieni
Odbijają się w nich, jak w lustrze
Stare pomyłki, wracające jak bumerang
Schodzimy na asfaltową monotonnie
I z szybkością żywiołu zapominamy
Strzelista góra dumnie rozpościera pióra
W oczach jej lśnią bazyliszkowym
spojrzeniem błędy.
czasem warto zwolnić i rozejrzeć się na boki...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.