Avokado
W dzień swój najgorszy
Nad rzekę tą wrócił
Nie miał już groszy
Więc siebie tam wrzucił
Nad rzeką tą kiedyś
Poszedł się z nią całować
Chcieli w ukryciu żeby
przed ludźmi się schować
Pewni do tego co do siebie czują
On przytulał jej twarz bladą
Wiedział jak jej usta smakują
Lepiej niż pasta avokado
I chciał by wieki to trwało
By gwiazdy dla nich nie gasły
Lecz coś to wszystko przerwało
I nie ma już avokado pasty
Teraz już śmierć swą pokochał
W otchłani bieli śni o niej
Teraz przynajmniej nie szlocha
Lecz ona trzyma blade jego dłonie
Komentarze (2)
podoba mi się jego wymowa + dla Ciebie
Smutno, ale jak pięknie...
Sens słów porusza.. Pozdrawiam +