aż do bólu
Trzeszczę dźwiękami jak młody zegar, tyk,
tyk, a ta pani błękitnooka nie chce
zrozumieć, ile to ciepło dla mnie znaczy,
tylko hi hi ha ha, ładuję więc ją do
kanapy, bo tylko to stoi na holu, ręce
rozrzucone wskazują kwadrans po jedenastej,
tego nie zapomnę nigdy, zgonu
tych wszystkich bakterii, na i pod skórą,
pod butem, między pachami, a ona hi hi ha
ha, prawie żyje więc nie mówi na serio,
ciszej ciszej, są w nas jeszcze
miejsca sterowane dotykiem, są w nas
jeszcze przebarwienia po kawie, skuteczne
aż do bólu.
Komentarze (6)
Fajny.Pozdrawiam
Dobry przekaz, fajny! Pozdrawiam Krzysztofie-:)
Świetny, nie czytałam wcześniej Twoich. Będę z
pewnością.
na Twoje wiersze, przynajmniej ja czekam - uśmiech.
Fajny ...
+ Pozdrawiam
Dobry aż do bólu:)) Krzysztofie