Bajeczka Impa
Krówka ładna
biało-czerwone łaty miała.
Jakaś inna
z zazdrości ją na rzeź sprzedała.
A może były trzy?
Nie, trzy to były wcześniej świnki.
Jedna chuda co miała kompleksy
i odchudziła krówkę
i szczekała jak piesek.
Druga świnka jej pomogła,
choć wcześniej była taka cichutka...
A trzecia, ta najtłustsza z nich,
to przyszła potem, po tych dwóch i
pieskach
i była wielka, brzydka, czerwona bestia.
Na czole miała gwiazdkę i jakieś
narzędzia.
(Zapijała Samogonem Robotnicze
Rozterki).
No, więc w każdym razie jak prowadzili na
rzeź tę krówkę,
to odkupili ją ci, co mieli dobre
serduszka
i potem każdy z nich mówił, że to on ją
ocalił
ale i każdy, choć nie mówił, mleczko z
krówki pił.
Bo to były owieczki a owieczki wcale głupie
nie są aż tak jak się wydają, one są cwane.
Tylko cielaczki cierpią, bo mamie mleka
zabrakło.
A ja jestem mały diabełek.
Sikam wam do mleka i się śmieję.
Kocham wszystkie zwierzątka
bo mogę o nich opowiadać.
Kochają mnie i one
bo mogą na mnie krzyczeć, biadać.
Kocham Pana Boga
bo On wymyślił mnie i tę bajeczkę i
zwierzątek stada.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.