Bajka o pięknej księżniczce Soni
Tak, to długa bajka, ale przeczytajcie ją swoim dzieciom, lub wnukom. Na pewno się spodoba. Napisałem ją kilka dni temu
Bardzo dawno temu, w odległej krainie, żył
lud, na czele którego stał król, noszący
przydomek Zachłanny. Mieszkał w potężnym,
murowanym zamku, ogrodzonym fosą, w
piwnicach którego, gromadził złoto i
kosztowności.
Do zamku prowadził zwodzony most i nikt nie
mógł do niego wejść bez specjalnej
przepustki, którą osobiście wystawiał
król.
Jego lud ciężko pracował, aby on, dzięki
nałożonym podatkom, mógł pławić się w
luksusach, ubierać się w drogie szaty,
nosić najdroższą biżuterię i kupować drogie
meble. Żyli biednie, ale król się ich losem
zbytnio nie przejmował. Interesował się
tylko sobą i dbał tylko o siebie.
Władca miał córkę, jedynaczkę, która była
tak piękna, że każdy, kto ją ujrzał,
umierał z zachwytu. Tylko ojciec i jej
matka oraz niania, nie umierali na jej
widok, a to dlatego, że znali ją od
urodzenia i przyzwyczaili się do jej
widoku.
Księżniczka zamknięta była w baszcie, by
ludzie nie mogli jej zobaczyć, gdyż wszyscy
umarliby z zachwytu i kto by wówczas
pracował dla króla?
Miała na imię Sonia i była bardzo
nieszczęśliwa, gdyż całe dni siedziała
sama, zamknięta w baszcie, a jedyną osobą,
która do niej codziennie przychodziła, była
jej niania. Osoba bardzo małomówna i nie
lubiąca księżniczki, prawdopodobnie
zazdroszcząc jej urody. Dlatego jej
towarzystwo nie było Soni miłe, ale
niestety, na inne nie mogła liczyć.
Na szczęście, pewnego razu, kiedy
księżniczka płakała nad swoim losem i się
zamartwiała, wleciał do baszty, przez okno,
ranny kruk, którym się Sonia zaopiekowała
i, który, dzięki niej, wyzdrowiał. Wkrótce
byli nierozłączni. Okazało się, że był
wyjątkowym ptakiem, może nawet
czarodziejskim, gdyż znał ludzką mowę i był
bardzo mądry, dzięki czemu Sonia miała z
kim rozmawiać i spędzać długie godziny.
Orol, bo tak go księżniczka nazwała, był
jej jedynym prawdziwym przyjacielem i
towarzyszem życia. Tylko dzięki niemu nie
oszalała z samotności, bo przecież niania
tylko przynosiła jej jedzenie, wodę, czyste
ubrania i prawie wcale się do niej nie
odzywała.
Jej tata, król Zachłanny, gdy tylko Sonia
skończyła osiemnaście lat, ogłosił, że chce
wydać córkę za mąż i zaczął urządzać
turnieje rycerskie, by znaleźć
odpowiedniego kandydata na męża. Co
tydzień, w każdą niedzielę, bez względu na
to, czy świeciło słońce, czy padał deszcz,
król wybierał dwóch rycerzy spośród wielu
chętnych, którzy przybywali pod mury zamku.
Pozostałych, nie wybranych, zapisywał na
inne terminy. Wybrańcy toczyli walkę na
śmierć i życie o rękę jego córki.
Król obiecał, że zwycięzca dostanie rękę
księżniczki i połowę królestwa, ale dobrze
wiedział, że i tak każdy rycerz na widok
jego córki umrze z zachwytu i nie będzie
musiał nikomu jej oddawać, a zwłaszcza
połowy królestwa. Każdy rycerz miał
obowiązek, przed przystąpieniem do
pojedynku, wręczyć królowi sakiewkę pełną
złotych monet. To był niezbędny warunek, by
wziąć udział w turnieju. Tym sposobem, co
niedziela, Zachłanny bogacił się o dwie
sakiewki. Jedną od rycerza pokonanego w
pojedynku, drugą od zwycięzcy, który po
wygranej walce, stając przed obliczem Soni,
by ucałować jej dłoń, umierał z zachwytu.
Król nie martwił się tym, że córka robi się
coraz starsza, że przebywa zamknięta w
baszcie, samotnie i wciąż jest panną, ani
tym, że tylu niezwykłych rycerzy traci, co
tydzień, życie. On nie kochał swojej córki,
gdyby tak było, na pewno nie skazywałby jej
na taki los. Kochał tylko siebie.
Natomiast Sonia bardzo przeżywała śmierć
rycerzy i nie mogła pogodzić się z faktem,
że jest przyczyną tragedii tylu
wspaniałych, młodych ludzi. Ale nie mogła
nic zrobić. Ojciec był królem, rządził
królestwem twardą ręką i nie mogła mu się
przeciwstawić, a ten robił się coraz
bogatszy, dzięki tym biednym rycerzom i nie
zamierzał rezygnować z tak łatwego sposobu
na powiększanie fortuny.
Księżniczka wiedziała, że musi coś zrobić,
by ratować siebie i tych nieszczęśników i,
by mogła w końcu poślubić któregoś z nich.
Ale co powinna była zrobić? Tego nie
wiedziała.
Postanowiła porozmawiać o tym z Orolem. To
mądry ptak i może coś poradzi.
- Kochany ptaszku, zaczęła, pewnego dnia,
rozmowę z krukiem. Pomóż mi znaleźć jakieś
rozwiązanie, by ci wspaniali rycerze nie
musieli już ginąć w pojedynkach i na mój
widok. Chcę opuścić tę basztę i zostać żoną
jednego z nich.
- Bardzo bym chciał ci pomóc, wierz mi, ale
nie wiem jak to zrobić i co mam ci
poradzić, rzekł Orol. Ale masz rację, tak
dłużej nie może być, szkoda mi ciebie i
tych rycerzy. Ale wiesz co? Słyszałem,
zanim z tobą zamieszkałem, że w lesie
mieszka stara, mądra wróżka. Może ona coś
poradzi? Polecę do niej i z nią
porozmawiam.
- Dobrze, mój ptaszku, odparła Sonia. To
świetny pomysł. Leć do niej, może będzie
mogła jakoś pomóc?
Wróżka Samanta, bo tak miała na imię,
zdziwiła się, kiedy pewnego dnia w szybkę
jej okna zastukał dziobem kruk, który znał
ludzką mowę. Z zaciekawieniem wysłuchała
jego opowieści o księżniczce i
powiedziała.
- Tak, słyszałam o księżniczce. Biedna
dziewczyna. Jej ojciec to zachłanny i zły
człowiek, który jest w zmowie ze złą
czarownicą Helgą, mieszkającą na końcu
lasu, w starej jaskini. To ona, za jego
namową, rzuciła zaklęcie na księżniczkę,
polewając głowę Soni, gdy ta była jeszcze
niemowlęciem, specjalną miksturą, którą
sama przyrządziła, a która sprawiła, że na
widok księżniczki każdy umiera z zachwytu.
Król w zamian, raz w miesiącu, dostarcza
wiedźmie w skrzyni nowe ubrania, gdyż ta
lubi się stroić i wyglądać jak królewna,
chociaż twarz ma tak brzydką, że wszystkie
lustra na jej widok pękają.
Aby odczarować zaklęcie, Sonia musiałaby
udać się do czarownicy, ukraść jej tę
miksturę i polać nią swoją twarz, a wówczas
zaklęcie ustąpi. Specyfik trzyma wiedźma
w buteleczce, pod swoim łóżkiem, w jednej
ze skrzyń, w których przynoszą jej ubrania.
Butelkę może dotknąć tylko czarownica i
Sonia. Gdyby dotknął ją ktoś inny, specyfik
przemieni się w wodę i już nigdy nikt nie
będzie mógł odczarować zaklęcia, a wówczas
księżniczka zostanie, na zawsze, starą
panną.
Niestety, czarownica jest nadzwyczaj
przebiegła i bardzo czujnie śpi. Gdyby się
przebudziła, to na pewno by księżniczkę
uwięziła i powiadomiła jej ojca o
wszystkim, a ten już by się postarał, by
odpowiednio ukarać córkę i pewnie
postawiłby straże przy baszcie i już nigdy
księżniczka by jej nie mogła opuścić.
- Ale musi być jakieś wyjście, jakiś
sposób, by pomóc księżniczce i sprawić, by
mogła normalnie żyć, by mogła opuścić
basztę i nie zestarzeć się w niej, w
samotności? Wzburzył się kruk, krążąc
nerwowo nad wróżką, aż mu się w głowie
zakręciło.
- Tak, masz rację. Trzeba coś zaradzić.
Czarownica ma jeden słaby punk. Jak robi
się ciemno, to wówczas bardzo słabo widzi,
nawet jak zapali świeczkę. W jaskini
mieszka też papuga, która tak jak ty, zna
ludzką mowę i czarownica codziennie z nią
rozmawia. Papuga ma na imię Jadźka. To ona
w nocy zastępuje czarownicy oczy. Jest jej
bardzo oddana i prędzej sama zginie, niż
pozwoli zrobić coś złego swojej pani. Hmm,
to naprawdę trudna sprawa, wręcz
niemożliwa. Ale, zaraz… Przecież ty znasz
ludzką mowę i też potrafisz naśladować
głosy, prawda?
- Tak, przyznał Orol.
- W takim razie, chyba już wiem, jak
przechytrzyć czarownicę i jej papugę. To
może się udać, ożywiła się Samanta.
Posłuchaj.
Gdy tylko wróżka opowiedziała Orolowi swój
plan, ten klasnął skrzydłami, podziękował
jej w swoim i Soni imieniu, i pofrunął, jak
najszybciej, do baszty. Opowiedział
księżniczce o spotkaniu z wróżką i jej
podstępnym, choć ryzykownym planie.
Sonia wysłuchała jego opowieści z wypiekami
na twarzy i rzekła.
- To będzie trudne i niebezpieczne zadanie,
ale muszę zaryzykować i mam nadzieję, że mi
w tym pomożesz, gdyż bez ciebie, sama, nie
dam rady przechytrzyć czarownicy.
- Oczywiście, odparł kruk, możesz na mnie
polegać, zrobię wszystko, by plan się
powiódł i, byś mogła być w końcu
szczęśliwa.
- Dziękuję ci, mój ptasi przyjacielu,
rzekła Sonia, a w jej oku, ze wzruszenia,
pojawiła się łza.
Zbliżała się noc, kiedy słudzy króla
Zachłannego, jak co miesiąc, mieli nieść
skrzynię pełną ubrań do czarownicy. Zawsze
robili to nocą, by nikt tego nie widział i
nie zastanawiał się, dlaczego, z czym i do
kogo z nią idą? To była wielka tajemnica,
której król strzegł, ale Orol dowiedział
się, podpytując wróble, żyjące na zamku,
której nocy się to wydarzy.
Gdy nadeszła ta noc, kiedy tylko się
ściemniło, księżniczka wyszła przez okienko
baszty, po związanych ze sobą
prześcieradłach i ruszyła szybkim krokiem w
stronę jaskini, gdzie mieszka zła
czarownica. Tuż nad jej głową frunie
Oriol.
Czeka ich długa droga i muszą zdążyć
wrócić, zanim zacznie świtać i zanim ktoś
mógłby zobaczyć zwisające z okienka
prześcieradło, a ponadto codziennie rano
niania przynosi śniadanie i na pewno
wszczęłaby alarm, gdyby nie zastała
Soni.
Oriol dowiedział się też, którędy słudzy
będą szli ze skrzynią i razem z Sonią
czekali na nich przy leśnej drodze,
schowani za olbrzymim dębem.
Kiedy nadeszli i zbliżyli się, Oriol
pofrunął w krzaki, z których po chwili
rozległ się krzyk.
- Na pomoc! Ratunku! Słychać było czyjś
głos, jakby kobiecy.
Słudzy króla zatrzymali się, postawili
skrzynię na ścieżce i nasłuchiwali, czy
wołanie o pomoc się powtórzy. Nie czekali
długo. Ktoś nadal wołał o pomoc, a głos
wciąż dochodził z krzaków, nieopodal.
Ruszyli w tamtą stronę, rozglądając się
strachliwie na boki i łapiąc się za ręce,
jak dzieci, gdy wchodzili w zarośla.
Sonia tylko na to czekała. Podbiegła do
skrzyni, otworzyła ją i weszła do środka,
przykrywając się ubraniami.
Po chwili słudzy wrócili z krzaków, nikogo
tam nie znajdując , ale wciąż mając oczy,
ze strachu, wielkie jak pomarańcze.
- To chyba musiał być jakiś duch, rzekł
drżącym głosem, jeden z nich. Mógłbym
przysiąc, że głos dochodził z tych
krzaków.
Drugi sługa chciał też coś rzec, ale tak
zaczął się trząść ze strachu, aż mu wypadła
sztuczna szczęka i nie mógł nic
powiedzieć.
- Idźmy, jak najszybciej i najdalej stąd,
odparł trzeci z nich.
- Racja, spieszmy się, odparł czwarty.
Chwycili za skrzynię i ruszyli w dalsza
drogę.
- Nie powinniśmy się byli zatrzymywać,
chociaż z drugiej strony, jak ktoś woła o
pomoc, to trzeba reagować i próbować pomóc
temu w potrzebie, rzekł pierwszy sługa.
Nie można odwracać głowy i udawać, że nic
się nie słyszy. Czy tylko mi się wydaje,
że skrzynia jest teraz dużo cięższa, niż
wcześniej, zanim się zatrzymaliśmy? Wszyscy
przyznali mu rację i potakując głowami
zniknęli w ciemnościach.
Kiedy zbliżyli się do jaskini zamieszkałej
przez czarownicę, ledwo mogli utrzymać się
na nogach, ze zmęczenia. Ostatkiem sił
postawili skrzynię na trawie i zapukali do
drzwi.
Otworzyła je czarownica, mrużąc oczy, co
potwierdzało plotkę, że ledwo widzi w nocy.
Odezwała się gniewnym, chrapliwym
głosem.
- Co tak długo dzisiaj? Czekam i czekam.
Przez was się, tej nocy, nie wyśpię.
- Chyba jakoś wyjątkowo strojne są, tym
razem, ubrania, bo skrzynia jest tak
ciężka, że musieliśmy co chwila przystawać
i odpoczywać, rzekł któryś sługa.
- Dobrze już, szybko, wnieście ją do środka
i postawcie przy łóżku. Rano zobaczę co to
za ubrania i dlaczego są takie ciężkie, jak
mówicie.
Postawili skrzynię przy łóżku ciesząc się
w duchu, że nie będą musieli już jej
dźwigać.
- Odprowadzę was do drzwi i zamknę je za
wami, rzekła Helga.
Gdy tylko czarownica oddaliła się od
skrzyni, by zamknąć za sługami drzwi, Sonia
otworzyła wieko , wyskoczyła z niej
cichutko, jak kot i schowała się za bujanym
fotelem, stojącym przy łóżku.
- Jadźka! Jesteś tu? Zawołała czarownica
wracając po omacku do łóżka.
- Tak, jestem, odparł Orol, udając głos
papugi.
- A co masz taki dziwny głos? Spytała
Helga.
- Aaa, gardło mnie trochę boli. Musiałam
zjeść zimnego robaka, odparł Oriol, udając
Jadźkę.
- Gdzie jest moja pidżama, nie wesz? Jestem
pewna, że schowałam ją, jak zwykle, pod
poduszką, ale jej tam nie ma, rzekła
zdziwiona Czarownica, przeszukując
łóżko.
- Może niechcący schowałaś ją do skrzyni
pod łóżkiem? Odparł chytrze Oriol głosem
papugi, licząc na to, że czarownica się nie
domyśli kim jest i nie dowie, że to on
zabrał pidżamę spod poduszki i ukrył pod
łóżkiem, za skrzynią.
- A po co miałabym ją tam chować?
Kontynuowała Helga?
- Nie wiem, ale na pewno rano coś brałaś ze
skrzyni i może niechcący tam pidżamę
położyłaś, lub ci wpadła?
- Rzeczywiście, brałam krople na katar,
odparła Helga.
- Daj klucz od skrzyni, to sprawdzę, czy
tam jest? Odparł lekko podenerwowany
Oriol.
Helga nigdy nie rozstawała się z kluczem i,
w zasadzie, tylko ona ją otwierała. Ale
jest późna noc, ona prawie nic nie widzi, a
pidżamy nie ma, więc jak się ma położyć do
łóżka spać? Nago? A może w ubraniu? Przez
całe swoje życie, zawsze kładła się spać w
pidżamie i nigdy by nie usnęła, nie mając
jej na sobie. Była o tym przekonana.
Może faktycznie rano ją tam włożyłam,
niechcący i teraz tego nie pamiętam? Robię
się coraz starsza, pomyślała i wzdrygnęła
się na samą myśl o tym.
- Dobrze, dam ci klucz, a ty sprawdź, czy
tam jest, odparła Helga.
Zdjęła z szyi kluczyk i wystawiła go na
dłoni. Oriol zbliżył się do niej ostrożnie
i sięgną po klucz, modląc się w duchu, by
Helga nie poznała, że on nie jest papugą,
gdy nagle czarownica przemówiła.
- Twoje zielone pióra na grzbiecie i
czerwone na ogonie, w nocy są czarne jak
smoła. Nie tylko pamięć mam coraz słabszą,
ze wzrokiem też jest chyba coraz gorzej,
rzekła smutno.
- Oriol nie odpowiedział, bojąc się, że
głos mu zadrży ze strachu i Helga domyśli
się wszystkiego. Chwycił klucz i dał nura
pod łóżko, dając znak Soni, by zrobiła to
samo. Gdy księżniczka wsunęła się zza
fotela pod łóżko, natrafiła ręką na coś, co
tam było. Spojrzała na czym położyła dłoń i
mało nie krzyknęła z przerażenia. Jej dłoń
leżała na nieprzytomnej papudze, Jadźce.
Zapomniała, że Oriol dostał od wróżki
Samanty środek nasenny, którym ją uśpił.
Gdy Helga otwierała drzwi, sługom króla,
kiedy przyszli ze skrzynią, kruk
niepostrzeżenie wfrunął do jaskini, nad ich
głowami, a następnie zaszedł od tyłu Jadźkę
jedzącą pokarm z miski i psiknął w nią
środkiem nasennym i, już uśpioną, położył
pod łóżkiem.
- I co? Spytała Helga. Znalazłaś
pidżamę?
- Jeszcze chwila, jeszcze się mocuję z
zamkiem, odrzekł Oriol
Naprawdę miał problem z jego otwarciem,
gdyż pazury tak mu się trzęsły ze strachu,
że nie mógł trafić kluczem w dziurkę. Gdy
mu się to w końcu udało, otworzył wieczko
skrzyni, a Sonia chwyciła butelkę z napisem
„odtrutka na zaklęcie”.
- Mam! Pidżama jest tutaj, krzyknął kruk i
mrugnął porozumiewawczo do Soni.
- Czyli miałaś rację, powiedziała Helga.
Musiałam ją tam położyć i zupełnie tego nie
pamiętam. Naprawdę jest ze mną coraz
gorzej, niedługo zapomnę zaklęć, a wówczas
co ze mnie będzie za czarownica, pomyślała
ze strachem.
- Daj mi tę pidżamę, muszę się przebrać.
Odwróć się, Jadźka!
- To ty się przebieraj, a ja idę do swojej
klatki, bo poczułam się śpiąca. Położę się
spać. Dobranoc Helgo!
- Też czuje się śpiąca. Zrobię to samo.
Dobranoc Jadźka.
Oriol odczekał chwilę i kiedy słychać było
już miarowy oddech, a po chwili chrapanie
wiedźmy, natychmiast, ukradkiem, razem z
Sonią opuścili jaskinię.
Zaraz po jej opuszczeniu księżniczka wyjęła
butelkę z odtrutką i obmyła nią swoją
twarz.
- Jak myślisz, spytała kruka, odtrutka
zadziała? Nie będą już ludzie umierać z
zachwytu na mój widok?
- Nie wiem, odparł, ale życzę ci, by tak
było. Niedługo się przekonamy. W niedzielę
jest kolejny turniej o twoją rękę, być może
poznasz w końcu swojego przyszłego męża…
- Mam też taką nadzieję , powiedziała
rozmarzona Sonia.
- Pospieszmy się, rzekł Oriol. Musisz
zdążyć wrócić do baszty przed świtem, a ten
zbliża się nieubłaganie.
Helgę obudziły jakieś dziwne hałasy.
Dochodziły, o dziwo, spod łóżka. Co za
czort, pomyślała? Wychyliła się i zobaczyła
przewracającą się tam Jadźkę. Wyglądała,
jakby była pijana. Nie mogła utrzymać się
na nogach i co chwila upadała uderzając
dziobem w podłogowe deski.
- Co ci jest, spytała Jadźkę? Upiłaś się? O
tej porze?
- Nie, skądże. Odparła papuga. Kręci mi się
w głowie, jakbym była pijana, faktycznie,
ale nawet dzioba w niczym nie zamoczyłam, a
zwłaszcza w alkoholu! Nie wiem co mi jest?
Pamiętam, że jadłam coś z miski, ty poszłaś
otworzyć drzwi sługom króla i… dalej już
nic nie pamiętam.
- Jak to? Krzyknęła przerażona Helga.
Przecież szukałaś mojej pidżamy, którą
znalazłaś w skrzyni, gdzie ją musiałam,
niechcący, schować. Dałam Ci kluczyk od
skrzyni, rozmawiałyśmy…
- Naprawdę? Ja nic nie pamiętam, a pamięć
mam wyśmienitą, odparła Jadźka. Jaki
kluczyk?
W tym momencie Helga wyskoczyła z łóżka,
wysunęła spod niego skrzynię i ujrzała, że
nie jest zamknięta na klucz. Gdy ją
otworzyła z wrażenia omal nie zemdlała. Nie
było buteleczki z odtrutką na zaklęcie. Nic
nie rozumiała i nie potrafiła sobie
wytłumaczyć jak mogło do tego dojść, ale
wiedziała, że ktoś ją i Jadźkę
przechytrzył. Była wściekła na siebie i na
wszystkich. Zaczęła krzyczeć, tupać nogami,
biegać po jaskini, rzucać wszystkim, co jej
wpadło w ręce. Zrobiła się zielona ze
złości, a z jej oczu tryskała nienawiść.
Jadźka widząc jej gniew i obawiając się
tego, co może się wydarzyć, wyfrunęła
przestraszona, przez okno i nigdy już nie
wróciła. Kilka dni później czarownica Helga
też opuściła jaskinię i nikt nigdy już jej
nie widział, ani nie słyszał. Przepadła
gdzieś na zawsze. Ludzie mówią, że straciła
całkowicie wzrok i również w dzień jest
ślepa oraz zapomniała zaklęć i błąka się
samotnie po lesie szukając swojej papugi i
miejsca dla siebie.
W niedzielę odbył się kolejny turniej o
rękę księżniczki Soni. Tradycyjnie,
przybyło wielu gości, z całego królestwa,
gapiów, a król i jego dworzanie zasiedli na
trybunie honorowej. Zachłanny przyjął, jak
zwykle, od uczestników pojedynku po sakwie
ze złotymi pieniędzmi i dał znak, by
rozpocząć turniej. Za jego plecami, w
asyście strażników, opatulona chustą, by
nikt nie ujrzał jej twarzy, siedziała jego
córka, Sonia, czekając na rozpoczęcie
turnieju i modląc się w duchu, by odtrutka
zadziałała.
Rycerze stanęli naprzeciwko siebie, konno i
zaczęła się ich mordercza walka o rękę
księżniczki i pół królestwa.
Niestety, jak zawsze, z potyczki wyszedł
cało tylko jeden z rycerzy. Księżniczka
zauważyła, że jest bardzo przystojny,
dostojny, dobrze zbudowany i, że zbliża się
do trybuny honorowej by ucałować jej dłoń.
Czuła, że drży całe jej ciało i prawie
mdleje ze strachu przed tym, co za chwilę
nastąpi. Za kilka sekund okaże się, czy
odtrutka zadziałała i, czy widzi właśnie
swojego męża? Bardzo tego chciała.
Kiedy zbliżył się do niej, by ucałować jej
dłoń, rozchyliła chustę i ukazała mu swoją
twarz. Wszyscy odwrócili wzrok,
spodziewając się, że za chwilę dzielny
rycerz, na widok jej twarzy, upadnie i
umrze z zachwytu, jak każdy, do tej pory,
przed nim, ale nic takiego się nie
wydarzyło. Rycerz ucałował jej dłoń,
przedstawił się i trzymając wciąż jej rękę,
zwrócił się do króla Zachłannego o
błogosławieństwo. Król był tak zaskoczony,
że udzielił im błogosławieństwa, nie
zastanawiając się, co robi, nadal nie
rozumiejąc, co się stało i jak to możliwe?
Gdy wszyscy wiwatowali, wznosili okrzyki
radości i gratulowali młodej parze, król,
chcąc uciec od tego zgiełku i zaszyć się w
swoich komnatach, by wszystko przemyśleć,
potknął się o stopień i runął z trybuny na
plac, gdzie niedawno odbył się pojedynek.
Medycy nie potrafili mu pomóc i kilka dni
później zmarł na skutek odniesionych
obrażeń. I, chyba, nie było nikogo, kto by
za nim tęsknił, czy mu współczuł.
Naturalnie, zwycięski rycerz pojął Sonię za
żonę, a ponieważ król zmarł, przejął nie
pół, ale całe królestwo. Żyli długo i
szczęśliwie, wiele lat. Królestwo, pod
rządami nowego króla i królowej, dzięki
pieniądzom króla Zachłannego, bardzo się
rozbudowało. Nowy król nie żałował ich na
budowę nowych dróg, mostów, miast. Dbał o
mieszkańców, którym żyło się bardzo
dobrze. Wszyscy byli szczęśliwi i kochali
swoich władców.
Młoda para zamieszkała w zamku i spodziewa
się potomstwa. Razem z nimi mieszka kruk
Oriol, którego Sonia zapewniła, że będzie
mógł z nimi być tak długo, jak tylko będzie
chciał, a ma nadzieję i tego sobie życzy,
że zamieszka z nimi na zawsze. On oraz jego
ptasia partnerka, która właśnie złożyła
jajka i wkrótce przyjdzie na świat ich
potomstwo, małe, krucze pisklęta.
Komentarze (12)
Witaj :-)
Nie ukrywam, że trafiłem tutaj trochę przez przypadek,
ale nie żałuję nic a nic. Bajka wspaniała, nie
omieszkam przeczytać wnusiom, a zajrzę w wolnej chwili
też do poprzednich.
Ale... Dlaczego przez przypadek. Otóż, komentowałem
Twój dzisiejszy wiersz "Szmata". Napisałem naprawdę
obszerny komentarz, chciałem wysłać i... No, cóż.
Napiszę tylko, że zgadzam się z Tobą w całej
rozciągłości. Myślę nie tylko o wierszu, ale też
komentarzach, Twoich, Marka, Norberta...
Pozdrawiam serdecznie.
I życzę Tobie, sobie, wszystkim, żebyśmy któregoś dnia
nie obudzili się już nie w Polsce, ale na jakieś
kolejnej Białorusi.
Maria Polak,promienSlonca - dzięki!
fatamorgana7 - dzięki i wiesz co, to dobry pomysł na
bajkę. Już wiem o czym będzie kolejna moja bajka i mam
nadzieję, że pozwolisz mi wykorzystać Twój na nią
pomysł. Nie będzie to raczej zaczarowany ptak, ale coś
wymyślę.
Zaczytałam się i jestem pełna uznania dla Ciebie. Co
prawda myślałam na początku, że to Orol będzie
zaczarowanym królewiczem, który odczaruje Sonię, ale
taki rozwój wypadków też mi się podoba :)
Zwłaszcza ukaranie zła w postaci czarownicy i króla :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Witaj,
Wspaniała Bajka, jestem pod jej urokiem,
Pozdrawiam serdecznie.;)
Fajna bajka
Pozdrawiam :)
niezgodna - dzięki!
krzychno - dzięki za opinię i, że dotrwałeś do końca.
Z przecinkami może faktycznie przesadziłem, gdyż
niedawno ktoś stwierdził, że je pomijam (chodzi o inny
tekst, opublikowany gdzie indziej). Szczęka? W bajkach
wiele rzeczy jest nierzeczywistych, prawda? A chciałem
trochę wprowadzić wesołości, a numer ze sztuczną
szczęką zawsze jest trafiony. Jak bajkę czytałem córce
kolegi, to ją ten moment rozbawił, serio. Natomiast
chętnie bym usłyszał wyjaśnienia, odnośnie braku
kolejności wydarzeń, bo to istotna uwaga, której nie
dostrzegam. Z góry dzięki!
Witaj Marku:)
Nie ukrywam że z zaciekawieniem przeczytałem Twoją
bajkę.Faktycznie nieco długa, mogłaby być napisana w
częściach ale już poszło:) Chyba troszkę przesadziłeś
z przecinkami i zrezygnowałbym jednak z tej "sztucznej
szczęki" To nie dla dzieci no i raczej wtedy za
panowania takich króli ich nie było:)Również wg mnie
gubisz troszkę bieżące zdarzenia jakby nie w
kolejności ale to tak na marginesie tylko:)
Pozdrawiam:)
...potrafisz, ale chyba to już nie jeden ci napisał:))
pozdrawiam...
Sławomir.Sad Niby jest wysoki, postawny i
przystojny? Hmm Raczej stary król bardziej pasuje,
Tyle, że ma córkę.
ElaK, MAESTRO - dzięki
Czy ten nowy król to jest Jarosław? Eeee, chyba jednak
nie. On jest w stanie wolnym. ;)
Z przyjemnością przeczytałem Marku. :)
Fajna bajka, z przyjemnością przeczytałam :) Miłego
wieczoru :)
z przyjemnością przeczytalem pozdrawiam