Bal
Czary mary na bal przychodzą pary
Przyszły też dwa komary
Podchodzi do kelnera ten mu żądło
wyciera
Komar zaczyna sączyć szampana
I tak mówi do kąmpana
Oby tak było do rana
Bo jak zabraknie szampana
to będe spał do rana
Kelner przynosi kolejnego szampana
Komar aż rumienieje
Drugi przychodzi i opowiada
Dziwna sprwa sie stała
Już nie smakuje mi gorzała
Żądło mi się zmarszczyło
Gardło się skurczyło
Siedzę przy stole i zdrowie słyszę
Żądło na stół wrzuciłem i pije
Ani sie nie skrzywiłem
Pózniej patrze w zupe trafiłem
Świnie widzieli nic nie mówili
Oni sobie wódkę pili
Ale konkretnie sie narąbałem
No jak niby tym rosołem
Nie trochę pieprzu z dna wciągnołem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.