ballada o bożych nadużyciach
zawstydził się bóg
nad mocą ludzkiej sprawy
na pszenicznym polu stanęła elektrownia
samotna w dolinie wszechrzeczy
myślałam że nie tacy złodzieje
co by się na świat porywali
który nie czekając wyparował
aż skupił się bóg
nad nędzą pszenicznych zbóż
i cóż miał rzec, to powiedział
lecz ani kreski więcej
bez współczucia dla wytykanych
palcami kolców czerwonej róży
zapatrzył się bóg
na cud swój, człowieka
i w duszy zdjął go wstyd
że go uczynił pół-ślepcem
pół-grzesznikiem
narratorem baśni wszechczasu
zadumał się bóg
nim poprawiać zaczął zamieszania
i zaprasował chaos na tysiąc dróg
związał włosy, założył spodnie
mignął mi w tłumie czarniejszym okiem
a potem
rozpędzona blacha samochodu
wklepała go raz na zawsze
w nieprzepuszczalny czerstwy bruk
aż się zlecieli aniołowie
a bóg, jak to bóg
na niespożytych przywilejach
nie zdążył poprawić
spartaczonej roboty
Komentarze (1)
Nie wiem, co powiedzieć... Chyba najlepiej prosto:
ŚWIETNE!!