BALLADA GRAMOFONOWA cz. 3 ...
Wszystkim, którzy lubią tańczyć "SŁANIANEGO"...
Zanim w końcu z łóżka wstałem, myślami
wróciłem
do chwil, które dzisiaj w nocy na niby
przeżyłem.
Co się działo w „GRAMOFONIE” po mojej
dymisji
śpieszę Państwo opowiedzieć z sennej
retransmisji.
Gremium wnet się podzieliło, efekt
abdykacji?
Rozłam nie dotyczył jednak...
obiadokolacji.
Daniem dnia (two votes against) był królik
w potrawce,
zaraz go zdymisjonował keks żony, przy
kawce.
Ogłoszono trzy konkursy. Wprzódy
recytacji…
Bezapelacyjny aplauz... dla sprawcy
relacji
tak zaskoczył tym pewniaczkę, autorkę
„Ryszarda”,
że z wrażenia do rosołu, wpadła jej
kokarda.
A następna konkurencja jako, że wokalna,
bez biesiadnej „podbudowy”, była
nierealna.
Wszyscy, mnie nie wyłączając, testy z
balonikiem,
skończyliby niepomyślnie, z zerowym
wynikiem.
W końcu jednak, po toastach, konkurs
rozpoczęto.
Absolutnym, jak w San Remo hitem
okrzyknięto,
moją pierwszą część ballady
okolicznościowej.
Można, zatem też zwyciężać, po wodzie...
sodowej!
Wszelkich „boogi” szybki turniej, kończył
„Olimpiadę”.
Pomyślałem zaraz sobie: „Któż dziś mnie da
radę”?
Radę próbowało dać (tak sądzę) chyba
cztery pary.
Ja „sję troszku ocjągawszy”, lecz nie dacie
wiary!
Nie, nie będę się już znęcał, nad kim
wszyscy wiedzą.
Tak jak w słynnej już Żerbedzi, znają tych
co siedzą.
Gdy na starym PATEFONIE didżej puszczał
twista,
„SŁANIANEGO” posuwała, z Ptysiem
oczywista.
Piękną wersję zatańczyli. Skutkiem
„przemęczenia”
jadłem, tudzież napojami, lub też... z
rozżalenia,
że ja z damą mego serca, wszystko
wygrywałem,
pomyliła chyba rytmy. Więc znów z nią
wygrałem!
Jakież było wkrótce potem i moje
zdziwienia,
gdy ta właśnie miła para wniosła
zażalenie.
Argumentem dla ich pozwu, miała być
formuła,
„Jeśli wszelkich tańców turniej, to ja tak
to czułam...
I zmysłowym i dostajnym tańcem jest
„SŁANIANY”
Z Ptysiem, moim impresario, był
konsultowany..
Mogłam liczyć się, być może, nawet i z
przegraną.
Wszak nie sprostam tym kizombom, takoż i
kankanom”...
Tu przerwała na momencik i łzę uroniła.
A Komisja w tym momencie werdykt
wywiesiła.
Na karteczce i odręcznie, ale
capslockami,
napisano tę sentencję: „JA ! GÓDŹCIE SIĘ
SAMI”
Toteż mając lekki przesyt wszystkich tych
zazdrości,
ogłosiłem swą decyzję (z żoną) dla
ścisłości:
Wyzbyć się tych „dystynkcyji”, zaszczytów,
bon tonów
i posłuchać wirtualnie... płyt ze ścian
„GRAMOFONU”.
Mógłbym zaprezentować "SŁANIANEGO", ale to jest, aż... 27 zwrotek! Ale dość taki, taki...
Komentarze (6)
Radosne i wciągające.
Uwielbiam Twe ballady.
Całe szczęście, że to tylko
"senne" tańce były.
Tak mnie nogi dzisiaj bolą,
a nie mnie się śniły...
że "słaniany", jakieś twisty?
(broń mnie Panie Boże)
mnie kokardka przeszkadzała,
a Ptyś już nie może...
wygibasów na parkiecie
uprawiać bez liku
poszedł w ślady za Docentem
"kimnął" przy stoliku.
z uśmiechem:)
Radość jest ważna :) Pozdrawiam serdecznie życząc
Pogodnych i Wesołych Świąt Wielkanocnych +++
Masz autorze wyobraźnię, która powoduje, że się w nią
wczytuję, chociaż jak wielu, nie lubię długich
tekstów.
Dla mnie, najlepsza pierwsza część imprezy.
Dziękuję za następne sprawozdanie spotkaniowe.
Serdecznie pozdrawiam :)
I znów autor wszystko zdradza - jak to tam leciało,
kto w konkursach które miejsce w tanach, przecież
ciało...
Ciało dobrze wyginało
i Zosi, i Jantka.
Dyplom wypisano taki - I miejsce
i w nagrodę randka.
A pan prezes z dymisyją musiał się pogodzić, żonka
mocno przytuliła,
- na zdrowie ci szkodzi -
tak szepnęła mu do uszka i dodała -
resztę wyjaśnię ci w łóżku.