Ballada o królu
Dobre chęci a nie czyny w każdej władzy dziś widzimy.
Król co władcą był krainy,
która wzrosła na wyżyny
dzięki jego cud zasługom
w dobrobycie trwała długo
postanowił rozdać złoto
by do raju dojść piechotą.
Dekret wydał więc o świcie,
że nagrodzi należycie
szlachtę całą, plebs wszelaki
nawet zbójców - rzekł dla draki.
Niech się stawią tu mieszczanie,
każdy garść złota dostanie
brać stolarska i garncarze
szewcy, krawcy i piekarze.
Listę długą wnet sporządził
i nikomu nie poskąpił.
Kiedy dekret był gotowy
sapnął i rzekł - mam to z głowy.
Heroldowie w mej krainie
słowa głoszą o nowinie.
Wieść płynęła lotem ptaka
bo nie była byle jaka.
O godzinie wyznaczonej
wszyscy walą w jedną stronę
już jest rynek zapełniony
tłum milknie zaciekawiony.
Wyszedł król w złocistej szacie
za nim skarbnik jest w krawacie
władca rzuca mu pytanie
ile każdy dziś dostanie.
A urzędnik zbielał nagle
dostał szybko wiatru w żagle
zniknął rychło za zakrętem
rzucił tylko pismo zmięte.
Król je dłonią rozprostował
jak przeczytał zaraz schował
spuścił głową, zdjął koronę
szybko poszedł w swoją stronę.
Jaki morał z tego płynie?
lepiej rządź w swojej krainie
zacznij kumać jak i czego
a nie wyjdziesz na głupiego.
Komentarze (4)
Przypomniały mi się obiecywane niegdyś przez Wałęsę
miliony, finał też nieco podobny.
Królowie to swego ludu wrogowie. Cuda obiecują i słowa
nie dotrzymują.
życiowa ballada z pouczającym morałem. Popraw
ortografię w 3 wersie przedostatniej zwrotki:)
Pozdrawiam
Bardzo udany wiersz utrzymany w satyrycznym stylu lecz
podejmujący temat co najmniej poważny. Brawo!
Niezwykle przypadł mi on do gustu.