Ballada o kubku
Porzucając tematykę smutku i miłości (najbardziej wyeksploatowane tematy,) wiersz o.. kubku.
Przykucnął w półmroku, oblókł się w
półcienie,
kształt opisany westchnieniem porcelan.
Tkwi tam, drwiąco wyzywając, wyzywa
milczeniem,
wmurowany przez wieki, na wieczność-na
stałe,
zrośnięty z parapetem-bezkresną
pustynią,
pod oknem, a z oknem zrośnięty
pajęczyną.
Zasłona opada kaskadą aksamitu,
przykrywając kształty bezwstydnej
ekshibicji.
A w środku wspomnienia czterdziestu dwóch
przebudzeń
cicho wołają o kolejne świty,
historia kofein, zapomniane bitwy, byle do
rana-
a rano od nowa, i lepka warstwa kaw
osiądzie nam na głowach.
Płaczą nad pomnikiem poranków wielkie
krople deszczu,
a on stoi niewzruszony- jak na pomnik
przystało,
z taką niewzruszonością na którą stać tylko
rzeczy martwe,
tylko rzeczy małe.
Lecz co to? Nagła zmiana w krajobrazie,
smutkiem szaro-czarnym nasz obraz
zakrywa.
Pomocy!
-w moim kubku zdechła mucha! O, patrzcie,
nieżywa..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.