Ballada z morałem o Świrze
Pierwsze spotkanie...
Zobaczyłem , że jakiś człowiek
stoi na szczycie wzgórza.
Ręce szeroko rozwarte,
jak skrzydła gotowe do lotu
i nagle krzyk!
Z samego dna serca.
- Jeszcze nie jestem gotów!
A potem ukląkł, kuląc się bezradnie.
W niebo wzbiły się spłoszone ptaki,
goniąc okrzyku echo.
... - Odszedłem,
a On tak został leżąc,
jak małe dziecko w łonie matki.
A potem spotkałem go...
To był pierwszy deszcz po upalnych
dniach.
Z odchyloną głową do tyłu,
przez jakiś czas w otwarte usta,
krople deszczu łapał,
brodząc po gotujących się kałużach.
Gdy go mijałem, cicho wyszeptał:
- Ten deszcz jest tylko dla mnie, więc
korzystaj...
I przeznaczenie nie dało długo
na niego czekać...
W ciemnościach nocy,
w jesiennej mgle,
gdy wracałem późno do domu,
spotkałem tego człowieka.
Pojawił się nagle.
Stając przede mną, spytał:
- Też błądzisz?
I zawinąwszy długim,
aż do ziemi płaszczem,
zniknął na zawsze....
Mówili o nim - Świr
Mówili - On błądzi.
... - A Wy? Na pewno znacie drogę?
napisany 2006-04-15
Komentarze (9)
To jest genialne.
Błądzenie jest rzeczą ludzką. Bardzo na tak.
Pozdrawiam :)
bardzo dobry wiersz- filozoficzny.
Twoje teksty są /według mnie/
poetycko dojrzałe i mądre.
Ten wiersz łącznie z puentą jest
tego przykładem.
Miłego dnia.
W tych czasach świrem jest każdy z nas. Miło było
przeczytać tę opowiastkę.
błądzić ludzka rzecz - b. dobry wiersz.
Ładnie.
Ja znam :)
Pozdrawiam :)
Miło Mi... Że jest co u mnie czytać.
Serdeczności : )
Zawsze z ciekawością czytam pozdrawiam