Ballada na dwa pas
Stoję w oknie, wódki zapach
Wciąż w powietrzu się unosi,
Oglądałem mecz u Stacha,
Tam alkohol można wnosić.
Ponoć nasi znów wygrali
Ale tu nie jestem pewny
Bo jak żeśmy oglądali,
Przyszły do nas dwie królewny.
Gdy już pękła druga flaszka
A królewny spały grzecznie
Poinformowałem Staszka,
Że się robi niebezpiecznie.
Kumpel nalał strzemiennego
Dał parasol i kapotę,
Pożegnałem się z kolegą
Zostawiając go z kłopotem.
Gdy wracałem była druga,
Dwa lwy biegły przez ulicę,
Zobaczyłem w deszczu strugach
Spadające dwa księżyce.
O której ty z meczu wracasz ?
W progu słyszę słowa stare,
Droga żono, kto tu wraca!
Wchodzę tylko po gitarę.
Tym sposobem moi mili
Wpadłem jeszcze do Mariana,
Tak to trzeba sprostać chwili
Aby nie wyjść na barana.
Stoję w oknie, szumi w głowie,
W dali snują się dwa cienie
Więcej Wam już nie opowiem,
Zostawiam niedomówienie.
Komentarze (7)
opisałeś swoje wrażenia dośc ciekawie/zabawnie głos
zatem oddaje
Oryginalny wiersz.
Lekki, przyjemny, wesoły. Na plus.
a to mucha, jak to mucha właśnie jadła drugie danie
Rano wstałem ociezale slysząc tupot gdzies na scianie.
Ciekawy , wesoły wiersz z ciekawą puentą. Pozdrawiam
Ciekawie opowiedziana historia kolegów.Forma wiersza
dobra.Wiersz napisany z dużą dawką humoru.Czyta się go
lekko i rytmicznie.Ciekawa puenta wiersza.
Wiemy już wszystko, nic więcej nie musisz mówić, ale
wiersz całkiem ładny.