Ballada o południcach
Złoci się na polu kolorem łan żyta
Sierpniowy upał nad ziemią się wznosi
Ziemia bez deszczu jest kurzem pokryta
Trawa wyschnięta o wodę się prosi
Wiruje powietrze bez ruchu w tym blasku
Zegar wybija południa godzinę
Błyskają promienie na drobinach piasku
Jaką o tej porze spotkasz tu zwierzynę?
Mówią zasię stare przybladłe legendy
Na kartach pożółkłych zapisane ksiąg
Szepczą kłosy żyta przedziwne gawędy
Które wiatr powtarza oraz chabru pąk
Że nie tylko w nocy demony wędrują
Także i południe nie jest tu bezpieczne
One dziś w południe na polu ucztują
Nie są to jednakże te utopce rzeczne
Lecz przecież południe, gdy świat
oświetlony
Jest jasne, bezpieczne, niebo jest
błękitne
Jakież wtedy czają się pola demony
Czliż znają one sztuczki przemagiczne
Nie słyszałeś zali co to południca?
Demon, który w środku dnia tutaj poluje
Powiadają piekne, że posiada lica
I na polu skwarnym zawsze gdzieś wiruje
Chociaż jest powabna i głosem przyzywa
Chociaż tańczy z wiatrem na kłosach
pszenicy
Przecież jest zabójcza no i niegodziwa
Bardziej niebezpieczna niż leśni
zbójnicy
Gdy zbójnika widzisz wiesz, że
niebezpieczny
Świadom jesteś po co na cię w puszczy
czyha
Jeśli tylko byłbyś dnia tego waleczny
Łatwo ustrzec siebie od takiego licha
Za to południca jawi się bezbronna
Wygląda na polu jakby się zgubiła
Ciągnie się promieniem jakby chmura
wonna
Gdy na nią spoglądasz wydaje się miła
Leczy gdy tylko łacno w wygląd jej
uwierzysz
Gdy głowę niczego nie czując odwrócisz
Zaraz w krwi kałuży na pszenicy leżysz
Ze swojej podróży nigdy już nie wrócisz
Lecz czy jest to pewne czyliż tu grasuje
Nikt przyznasz jej zdjęcia nie zmieścił
przecie
Sądzę, że to tylko kurz w skwarze wiruje
Nie ma już południc nigdzie na tym
świecie!
Są jakieś dowody, zdjęcia, rekwizyty?
Skąd wiesz że demony w południe
wychodzą?
Chciałbyś może jeszcze świadków jej
wizyty?
Skąd ja mogę wiedzieć skąd one
przychodzą.
Nie widziałem przecież nigdy jej w
pszenicy
Powiadają bowiem, że kto ją postrzeże
Jeśli tylko ujrzy ciało południcy
Nigdy więcej drogi polnej nie
przebierze.
Dowód to z niczego, słaby dowód przecie
Argumentum ex nihilo wszak jest nic nie
warte
Nie ma dziś południc wszyscy o tym
wiecie
To stare legendy, wszystkie już podarte.
I może ich nie ma nigdzie wśród pszenicy
Może choćbyś przeszedł wszystkie pola
świata
Nie spotkasz w dnia środku żadnej
południcy
Nie zobaczysz kłosy jak włosem zamiata.
Lecz ja mimo wszystko, gdy z nieba ciecze
skwar
Idąc polną ścieżką skurzonym kamieniem
Szukam gdzieś wśród kłosów dziwnych starych
mar
Okolicę całą omiatam spojrzeniem
Licząc, że zobaczę jak w polu się miota
Ulotna, przewrotna jak upalnego dnia
mgła
Czy to tylko wiatr kłosy tutaj szamota
Czy to południca ścieżką polną szła?
Komentarze (3)
Tajemnicza sprawa.. skoro zmusza nawet do takiej
pogoni..
:)
Pozdrawiam:)
Faktycznie może trochę się "rozpędziłem" w kierunku
nadmiaru tekstu :)
Ciekawy temat, ale w końcówce, myślę, że o kilka
zwrotek można skrócić - szczególnie, że są
powtórzeniami. Pozdrawiam :)