Ballada o prezesie i słupkach
Żył w powszechnej niesławie
Jeden prezes w Warszawie,
Który jak inne głupki
Patrzył, czy rosną mu słupki.
Wiedzą, co robić młodzi,
Kiedy wiosna nadchodzi:
Te pocałunki, pieszczoty...
A prezes? Prezes żył z kotem
(I jeszcze – Czy to nie pech?
Kot z obrzydzenia mu zdechł.)
A słupki to mają w zwyczaju:
Raz rosną, a raz spadają,
Jak księżyc (pamiętał sprzed lat,
Bo kiedyś w dzieciństwie go skradł.)
A kiedy słupki mu rosły
Stawał się prezes wyniosły
I mówił w krąg „Co to nie ja!”
I się błogo rozmarzał,
I konny pomnik w Alejach
Zamówił raz u rzeźbiarza.
A kiedy słupki spadały,
To prezes robił się mały
I wtedy sobie marzył,
Że wszystkich ochroniarzy
Powyżej metra piętnastu
Wyrzuci na pysk zbity
I pójdzie sobie na miasto
W asyście swej mikro-świty.
A coraz cieplej już było
I pary, i drzewa w pączkach,
A dla prezesa miłość
To jego prawa rączka.
(Z wiernością też nie przesadzał
Czasami z lewą ją zdradzał,
Bo trzeba partnerów zmienić,
Chociaż lewicy nie cenił.)
Aż kiedyś słupki mu spadły
Do zera. Niewielka strata!
I wtedy prezes pobladły
Po prostu umarł na katar.
Dziś o nim nikt nie pamięta.
I dobrze. I spokój jest święty.
Komentarze (11)
Kto w szkole ze słupków był nikim, dziś w świecie jest
polityki!
wiersz bardzo fajny przypadł mi do gustu ...
Ballada o prezesie i głupkach, co polegają na
słupkach.
- jak po ironię polityczną do Jastrza... i nic więcej
nie powiem :)
Spoko, spoko. Pewnie i tak zbałamucą naród kolejnym
plusem i nie dadzą oderwać się od koryta, a później ze
dwa pokolenia będą sprzątać burdel po prezesie i jego
kolesiach..
Ciekawa ironia polityczna.
Jak widać niektórym liczą się tylko słupki.
Jestem pod wrażeniem. Plusuję oburącz :)
Pozdrawiam :)
satyrka polityczna, świetna
no cóż...
ostra satyra ale prawdziwa
Wprawdzie mój Major a tym bardziej ja jako autor
jesteśmy a p o l i t y c z n i to mimo tego daję
plusa za satyrę. +